Protestantyzm
|
|
Rozdział 4Synod Sandomierski"Abyśmy snać będąc między sobą około konfesji niezgodni, confuse nie stanęli, ku pośmiechu nieprzyjaciół
Bożych przed Panem naszym królem J. M., byłaby rzecz wielce potrzebna, abyście się W. M. obopólnie
zgodzili na pewne artykuły wiary chrześcijańskiej, i żeby na sejmie bylibyśmy zawżdy gotowi zdać
rachunek z nadziei naszej"
1 Aby zbadać przebieg obrad synodu sandomierskiego, wykorzystałem trzy przekazy źródłowe. Są to oficjalne protokoły synodalne, diariusz wysłannika Braci Czeskich Szymona Turnowskiego, jak również dosyć krótkie streszczenie przebiegu obrad anonimowego autorstwa 2. O ile ostatni dokument jest dosyć pobieżny i może być pewnym uzupełnieniem pracy, o tyle dwa pierwsze mogą być bardzo użyteczne w próbie odtworzenia przebiegu synodu w Sandomierzu 3. Zestawienie obydwu opisów-oficjalnego z pamiętnikiem może dać ciekawy obraz całości. Pierwsze ogólne porównanie tych dwóch dokumentów zwraca uwagę, że tekst akt synodalnych ma charakter protokołu. Przekaz Turnowskiego zaś wypełnia szczegółami ramy nakreślone przez oficjalne sprawozdanie, pokazując z jego perspektywy rozmowy jakie toczyły się w czasie i między obradami. Oba źródła przedstawiają całość obrad dzień po dniu, ja również wybrałem taki model przedstawienia wydarzeń. Każdy dzień obrad synodu zaczynał się kazaniem i modlitwami. Był podzielony na sesje. Protokolantem przebiegu obrad został wybrany Mikołaj Sokołowski, pastor z Kotuszowa. Synod w Sandomierzu opisany w aktach synodalnych jako "Uroczysty Synod Wiernych Chrystusa", który został zwołany "by uprawomocnić zebraniem wszystkich synodów dystryktów wspólny konsens", odbył się w Sandomierzu w dniach 9-13 kwietnia 1570 r. Określenie "Wierni Chrystusa" jest bardzo ogólne. Zazwyczaj w aktach synodalnych nie odnajdujemy takiego zwrotu. Wydaje się, że to stwierdzenie określa wszystkich zwolenników reformacji, tych, którzy dążyli do (jak to jest określane w dokumentach) promovendum regni Christi w Rzeczpospolitej. Nazwa "Wierni Chrystusa" niesie ponadto pewien ładunek emocjonalny. Określa tych, którzy wg autora dokumentu porzuciwszy strukturę kościoła rzymskiego, poszli za przesłaniem Ewangelii, z drugiej strony stwierdza, że na synodzie zebrali się Ci wierni Chrystusowi (temu, którego boskość i istotę atakują powstające nowe prądy polskiej reformacji). Ponadto określa zebranych nie rozróżniając tego, do jakiego nurtu reformacji należą. Przymiotnik "uroczysty" podkreśla doniosłość całego wydarzenia. Synod wedle akt ma być zebraniem przedstawicieli wszystkich dystryktów, (Chodzi tu o strukturę reformacyjnych kościołów małopolskich i Kujaw), by uprawomocnić konsens wyznaniowy, do jakiego miało dojść na tymże synodzie. Można powiedzieć, że zjazd w Sandomierzu miał charakter podwójny. Po pierwsze był to synod kościoła małopolskiego, który miał uprawomocnić konsens wyznaniowy z przedstawicielami dwóch pozostałych kościołów polskiej reformacji. Po drugie miał on znaczenie ogólnoprotestanckie. Gdyby nie obecność reprezentantów z Wielkopolski można by powiedzieć, że miałby on charakter typowo małopolskiego synodu. Spośród przybyłych Małopolan ważniejszą rolę odegrało tylko kilkanaście wybitnych osobistości duchownych i świeckich. Pozostałą część stanowili ludzie określani w aktach synodalnych jako tzw. "auditores"- szlachta protestancka, zaciekawiona naradami swoich przywódców, zjeżdżała się z dalszego i bliższego sąsiedztwa. Przedstawiciele tej grupy zabierali głos w wyjątkowych przypadkach, zazwyczaj wypowiadając swoje zdanie przez przedstawicieli poszczególnych dystryktów. Zwykle możniejszemu szlachcicowi towarzyszył minister zboru, któremu patronował 4. Z grupy wybitnych przedstawicieli kręgu kalwinistycznego należy wymienić kilka osób. Trzeba wskazać na Stanisława Myszkowskiego, wojewodę i starostę krakowskiego. Z jego nazwiskiem spotykamy się zawsze, gdy chodzi o kwestie zjednoczenia protestantów polskich. Z tego odgałęzienia rodziny Myszkowskich h. Jastrzębiec pochodziło wielu działaczy reformacyjnych. Można powiedzieć, że niemal wszyscy synowie Marcina Myszkowskiego (ojca Stanisława) byli zaangażowani w mniejszy lub większy sposób w ruch reformacyjny 5. Ówczesna opinia uważała Stanisława Myszkowskiego za głównego inicjatora tego synodu 6. Pomimo ciężkiej choroby brał w nim czynny i gorliwy udział. Z innych członków tej znaczącej w dziejach reformacji polskiej rodziny, do Sandomierza przybył starosta oświęcimski Zygmunt Myszkowski, którego podpis widnieje na akcie zgody 7. Obok wojewody krakowskiego, na synodzie w Sandomierzu obecny był wojewoda sandomierski, a więc najwyższy miejscowy dygnitarz- Piotr Zborowski. Senatorem obecnym w Sandomierzu był Stanisław Słupecki, kasztelan lubelski. Ponadto na synodzie obecni byli Stanisław Szafraniec, kasztelan biecki i Mikołaj Oleśnicki, dziedzic Pińczowa- wymienieni w relacji reprezentanta Braci Czeskich-Turnowskiego 8. Oprócz dwóch wojewodów, ze świeckich uczestników synodu na pierwszy plan wysunął się Stanisław Iwan Karmiński, którego nazwisko związane jest z samymi początkami ruchu reformacyjnego w Małopolsce. On to domagał się już kilkanaście lat przed synodem ułożenia doskonalszej konfesji polskich kościołów ewangelickich 9. Oprócz wyżej wymienionych osób z obozu kalwinistycznego Turnowski w swoim diariuszu z synodu wspomina o jeszcze kilku. Są nimi Leonard Strasz, Marcjan (?) Przełęcki, , Stanisław Bzicki, Stanisław Oświęcimski, a także dwie postacie skoligacone z Myszkowskimi: Mikołaj Dłuski oraz Jakub Gierałowski. Szereg możniejszych magnatów z obozu kalwinistycznego przysłało swoich przedstawicieli na synod w Sandomierzu. Jerzy Jazłowiecki, wojewoda ruski i hetman wielki koronny przysłał Stanisława Chrząstowskiego, pastora z Jałowca. W jego imieniu też przemawiał Andrzej Miękicki. Kasztelan wołyński-Andrzej Wiśniowiecki przysłał na synod Stanisława Marcjanusa, ministra w Dziewałtowie na Żmudzi. Jerzy Latalski przysłał Piotra Tarnowskiego, ministra z Dębnicy. Osobne poselstwa przysłali nadto kasztelan chełmski Jan Orzechowski, kasztelan radomski Jan Tarło, którego reprezentował ks. Walenty z Brzozowa, będący również reprezentantem kościołów podgórskich; starosta bełzki Stanisław Zamojski, starosta nowomiejski i nieznany bliżej szlachcic o nazwisku Czmyło, prawdopodobnie pochodzący z Rusi. Jako przedstawiciele mieszczan krakowskich na synod przybyli rajcy krakowscy Daniel Chrobewski i dr Stanisław Rożanka jak również Krzysztof Trecy, tłumacz konfesji helweckiej. Oprócz wymienionych wyżej duchownych obozu kalwinistycznego na uwagę zasługują jeszcze: Paweł Gilowski, senior dystryktu zatorskiego i oświęcimskiego- znany propagator konfesji helweckiej, związany od dawna z rodziną Myszkowskich oraz Jakub Sylwiusz, senior dystryktu chęcińskiego, który odegrał ważną rolę w rozwoju nauk reformacyjnych w Małopolsce. Ponadto należy wymienić seniora dystryktu krakowskiego, Stanisława Sarnickiego, notabene zwolennika konfesji augsburskiej. Sympatykiem tejże konfesji był również minister kryłowski Mateusz Raków. Kujawskie kościoły kalwinistyczne przysłały Andrzeja Prażmowskiego, ministra w Radziejowie, będącego również oficjalnym pełnomocnikiem Braci Czeskich i Andrzeja z Kruszwicy, ministra w Lisowie 10. Zwolennicy Kalwina na Litwie byli jedynymi, którzy nie przysłali na synod w Sandomierzu swoich przedstawicieli. Wprawdzie Stanisław Marcjanus był ministrem w Dziewałtowie na Żmudzi, lecz w pracach synodu brał udział jako poseł kasztelana wołyńskiego. Zresztą ten jedyny "poseł z Litwy" jak go określa Turnowski, zjawił się dopiero na przedostatnim zgromadzeniu synodu 13 kwietnia. List jednego z przywódców protestantyzmu litewskiego, Eustachego Wołłowicza, kasztelana trockiego oddał synodowi Jakub Sylwiusz. O jedynym z nielicznych gości litewskich wiemy, że popierał antytrynitarzy. Może więc z tego powodu Marcjanus musiał oświadczyć, że nie trzyma z "trydeistami" zanim go dopuszczono do obrad synodu 11. To, że na synodzie w Sandomierzu oprócz małopolskich zwolenników reformacji wzięli udział również przedstawiciele Wielkopolskich luteran i Braci Czeskich, powodowało, że synod ten nabierał szerszego wymiaru; synodu generalnego, mającego charakter ogólno protestancki 12. Takim miał on być w myśl założeń jego pomysłodawców- przywódców małopolskiej reformacji. Stanisław Myszkowski- wojewoda krakowski pytał się młodego przedstawiciele Braci Czeskich- Szymona Turnowskiego, czy jeszcze przyjadą jacyś reprezentanci czesko- braterscy. Oprócz przedstawicieli dwóch nurtów reformacyjnych Wielkopolski na synodzie sandomierskim, można powiedzieć, że zasygnalizowane zostało w pewnym stopniu zainteresowanie jednego z protektorów polskiej reformacji- Albrechta Hohenzollerna. W imieniu księcia pruskiego przemawiał świecki delegat wielkopolskich luteran- Stanisław Bniński. Obrady synodu według akt trwały pięć dni. Przekaz Turnowskiego obejmuje szerszy okres czasowy, gdyż autor tego źródła przybył do Sandomierza kilka dni wcześniej. Dariusz młodego diakona Jednoty uzupełnia kalwinistyczne niewątpliwie akta synodalne, dając pełniejszy obraz. Wedle swojej relacji, Turnowski wyjechał z Ostrorogu 28 marca, zaopatrzony przez seniorów Braci Czeskich i ich świeckich patronów w listy do synodu. Wysłannik miał również z sobą instrukcję dla Andrzeja Prażmowskiego i osobne pismo dla Stanisława Sarnickiego 13. Diakon był już w Piotrkowie 4 kwietnia, gdzie przypadkiem spotkał duchownych delegatów luterańskich- braci Glicznerów. Następnego dnia wszyscy razem wyruszyli w dalszą podróż. We wsi Błyżynie, 6 kwietnia do podróżujących przyłączył się również jadący na synod, szlachcic- kalwinista Leonard Strasz w towarzystwie swojego ministra Grzegorza z Żarnowca. Przy okazji postoju doszło do rozmowy Turnowskiego z kalwinistami na temat klękania przy przyjmowaniu Wieczerzy Pańskiej. Widać tu głęboki pietyzm Braci Czeskich, charakteryzujący ich dyscyplinę kościelną. Interesujące jest również wytłumaczenie jakie małopolscy kalwiniści dali Turnowskiemu, że nie klękają w czasie Wieczerzy Pańskiej. "iż my dlatego nie klękamy, aby bałwochwalcy nie mniemali, że przed chlebem klękamy etc., gdyż jednak przed Panem sercem swym także klękamy. 14" Kalwiniści w swoich obrzędach kościelnych chcieli jak najbardziej odciąć się od rzymsko katolicyzmu. Stąd też konfesja czesko- braterska była zgodna z konfesją helwecką, jak przyznał w rozmowie z Turnowskim Grzegorz Żarnowiecki; jednak być może jednym z powodów niechętnego spojrzenia na nią jako na tę, która miała być wspólnym credo polskiego zjednoczonego protestantyzmu był fakt, że niektóre z obrzędów Braci Czeskich mogłyby być przez uznane przez kogoś za zbliżone do rzymskokatolickich. Po noclegu w Opatowie, podróżujący ministrowie i ich seniorzy przyjechali do Słaboszyc do Andrzeja Jakubowskiego, starosty leżajskiego, gdzie diakon Jednoty spotkał się z wojewodą krakowskim. Myszkowski dowiedziawszy się od Turnowskiego, że Bracia Czescy wysłali na synod tylko jego, młodego diakona, wyraził ubolewanie z tego powodu. Zdawał sobie niewątpliwie sprawę z tego, że układy z Jednotą będą przez to ułatwione. Wiedział również na pewno, że przez nieobecność seniorów czesko- braterskich synod generalny straci poniekąd na znaczeniu. W sobotę 8 kwietnia podróżnicy dotarli na miejsce. Turnowski, wbrew upomnieniu Myszkowskiego spotkał się z Andrzejem Prażmowskim i przekazał mu list od Jednoty z pełnomocnictwem i instrukcją. Spotkał się również z Krzysztofem Trecym. Obaj ministrowie powiedzieli mu, że konfesja helwecka "tiguryńska" została już przetłumaczona na język polski i potajemnie wydrukowana ("o czym ich ledwo czterech wie") z odpowiednią przedmową. Jak twierdzili rozmówcy Turnowskiego "mając po swojej stronie Pany Wojewody 15" chcą ją przedłożyć królowi jako wspólne wyznanie polskiego protestantyzmu. Obrady synodu rozpoczęły się w niedzielę 9 kwietnia. Całość rozpoczęła się wspólną modlitwą zebranych i kazaniem Jakuba Sylwiusza. Wg diariusza Turnowskiego, zaraz po kazaniu Stanisław Sarnicki, któremu diakon Jednoty wręczył (i w tym przypadku nie stosując się do zalecenia Myszkowskiego) pismo od swoich seniorów wezwał Turnowskiego na poufną naradę. Wciągnięto do niej także Jakuba Sylwiusza, co wskazuje być może na to, że nie był on stanowczym zwolennikiem przyjęcia konfesji helweckiej. Sarnicki w rozmowie z Turnowski "nie tylko z żalem, ale i ze łzami powiadał o Xiędzu Jędrzeju (Prażmowskim), iż z Xsiędzem Treciuszem sprzeciwiają się im, chcąc podsunąć konfesję helwecką za braterską. 16" Po przedstawieniu oficjalnego stanowiska Jednoty odnośnie wspólnej konfesji polskiego protestantyzmu, Turnowski poprosił Sarnickiego i Sylwiusza by pogodzili się z Prażmowskim i Trecym, "bo inaczej będzie na synodzie brzydkie zamieszanie, a naszym przeciwnikom pociecha" 17. O godzinie 7 wieczór, po obiedzie, oficjalnie otwarto synod. Wobec późnej pory tego dnia zajęto się tylko wstępnymi formalnościami. Przewodniczącymi obrad zostali Piotr Zborowski- wojewoda sandomierski i Stanisław Iwan (Iwan Karmiński) z Aleksandrowic. W tym dniu zostali również wybrani reprezentanci na przyszły synod w Krakowie. Zostali nimi Paweł Gilowski i Andrzej Prażmowski. Zapiski akt wymieniają również siedmiu mówców (collocutores), reprezentantów dystryktów, (okręgów organizacyjno- administracyjnych kościoła małopolskiego. Są nimi kolejno przedstawieni:
Tekst dokumentu wspomina jeszcze, że w tym czasie konsens (wyznaniowy) jest na wszelkie możliwe sposoby omawiany i że mówi się o rzeczach najważniejszych. W ten sposób pierwszy dzień obrad synodu w Sandomierzu dobiegał ku końcowi. Obrady zakończyła wieczorna modlitwa. Drugi dzień obrad synodu rozpoczął się dnia 10 kwietnia (poniedziałek) 1570 r. w godzinach porannych. Jak stwierdza zapis akt synodalnych "...po porannych modlitwach i świętych ze Słowa Bożego napomnieniach dla (omawiania) spraw synodu w imię Pana zgromadzili się bracia..." 18. Dokument wymienia kilka spraw, które zostały uznane za stosowne by umieścić je w protokole obrad. Po pierwsze jak stwierdza zapiska; Piotr ze Zborowa, wojewoda sandomierski, zarządzający biegiem obrad synodu zaproponował by na początku poświęcić trochę czasu na zaprezentowanie się przez posłów innych kościołów, mających upoważnienie ich reprezentowania. Z tego stwierdzenia tego można wyciągnąć jeden podstawowy wniosek. Synod w Sandomierzu 1570 miał charakter synodu małopolskiego kościoła kalwinistycznego obejmującego swoim zasięgiem również Kujawy i Ruś, z drugiej jednak strony miał on charakter synodu kościołów reformacyjnych nie tylko Małopolski, ale również z racji przyjazdu delegatów z innych dzielnic; synodu ogólno protestanckiego. Akta synodalne mówią o trzech poselstwach, przedstawionych zebranym. Pierwszym było przedstawicielstwo (jak to jest określone w dokumencie) kościołów Wielkopolski. "Mikołaj i Erazm Gliczner, pastorzy i zwierzchnicy kościołów Wielkopolski, w imieniu wielmożnego Łukasza Górki, wojewody poznańskiego, reprezentując wszystkich usługujących (ministrów) i wielmożnych panów i braci w Chrystusie, którzy niedawno uroczysty synod dzięki jego wysiłkowi zwołali." Przekazując pozdrowienia od kościołów i życzenia Bożego błogosławieństwa "świętemu zgromadzeniu" synodalnemu posłowie rozpoczęli przedstawienie się. Wysłannicy wyrazili "chrześcijańską przychylność" wielkopolskich "braci Duchem Św. prowadzonych" wobec zgromadzonych. Pastorzy z Wielkopolski zaczęli od publicznego przedstawienia stosunków wewnątrz kościelnych oraz zadania i struktury ich kościołów. Jak stwierdzili zostały one wyjaśnione jasno przez pobożnego męża Marcina Lutra w głoszonej przez niego Ewangelii Jezusa Chrystusa. Kwestie te, jak stwierdzili wielkopolscy posłowie zostały wyraźnie zawarte w Konfesji Augsburskiej, w której zostały one ujęte w artykułach wiary. Mówiąc o artykułach wiary zaakcentowali swoje stanowisko w sprawie Wieczerzy Pańskiej. Bracia Gliczner stwierdzili, że kościoły reprezentowane przez nich przestrzegają tych wskazań. Wskazując na niemieckiego reformatora i tradycję reformacyjną przedstawili wartość dokonań Lutra. Zapewniali oni wprawdzie o swojej gotowości do zgody, lecz ubolewając nad niepotrzebnymi wątpliwościami o obecności Chrystusa w eucharystii, z których to zdrożnych kwestii wynikły inne, smutne i straszne herezje, chwalili się, że od nich pierwszych wyszło światło ewangelii. W swoim przemówieniu wynosili również konfesję augsburską, w której jak mówili "wszystkie artykuły naszej wiary tak o Bogu, jak też naszym usprawiedliwieniu, o czci Bożej, o prawie Bożem, o pokucie i o sakramentach prawdziwie, prosto i nienaruszenie zachowujemy, z prostym wykładem słów Chrystusa Pana przy Wieczerzy." Zwraca tu uwagę przekonanie o ortodoksyjności luterańskiego nurtu reformacyjnego jak i przywiązania do osoby Lutra. ("Od jego czasów zaczęliśmy świętej czystości i prawdy się trzymać i przez łaskę Boga wiecznie się trzymać obiecujemy").Wysuwając drażliwą kwestię sakramentu ołtarza, Glicznerowie skończyli jednak życzeniem, aby wszyscy ewangelicy stali się jednym Królestwem Chrystusowym. Poprosili również, by przedstawiono im przyczyny dla których zostali wezwani na synod. Piotr Zborowski podziękowawszy przedstawicielstwu luterańskiemu obiecał we właściwym czasie dać im odpowiedź dokładniejszą, "przyjacielską i braterską". Drugie poselstwo zostało opisane w protokole synodalnym w znacznie krótszy sposób. "Wielmożny pan Miękicki w imieniu pana wojewody ruskiego pozdrowił braci i sprawiedliwie przedstawił powody nieobecności jego magnificencji" Poseł przedstawił również problemy jakie ruski kościół reformacyjny ma z powodu tworzących się herezji na tamtym obszarze. Poselstwo trzecie, któremu akta poświęcają znacznie więcej miejsca niż poprzedniemu opisane jest jako "poselstwo Braci Czeskich, których nazywają Waldensami". Andrzej Prażmowski w imieniu Braci Czeskich przedstawił zgromadzonym jak to określają akta synodalne "pobożnego młodzieńca Symeona wraz z pismem, które ten miał z sobą". Reprezentant Braci wyraził szczerą radość członków Jednoty z powodu synodu w Sandomierzu, potwierdzając węzły jedności wiary z wszystkimi bratnimi kościołami Chrystusa w Polsce. Następnie wyjaśnił przyczyny nieobecności starszych Jednoty, usprawiedliwiając ich absencję złym stanem zdrowia i zaabsorbowanie sprawami wspólnoty, stwierdzając, że chcą oni być obecni duchem na synodzie "nie zaprzestając świętych modlitw, w nich zgromadzonych Bogu powierzając, aby (Bóg) dał im swego Ducha, kierował i pobożną radę do końca doprowadził" 19. Mówiąc to, Turnowski zadeklarował, że Braciom Czeskim zależy na zgodzie i jedności kościołów. Dlatego też mają swojego przedstawiciela na tym synodzie zwołanym przez pobożnych braci "ku zachowaniu i rozszerzeniu Kościoła Chrystusowego" 20. Do tego celu, w czasie debat synodalnych, twierdził młody diakon Jednoty, potrzebne jest przypomnienie i rozważenie zasług Braci Czeskich w "rozszerzenie panowania Chrystusa". Przypomniał osobę Jana Husa, który był męczennikiem dla Chrystusa, już sto pięćdziesiąt lat wcześniej zanim Marcin Luter zaczął polemizować dogmatami przyjętymi przez instytucję Kościoła. Pobożność i wiara Husa, wskazywał Turnowski, zaaprobował Luter wskazując na korzyści wynikające z działalności czeskiego reformatora, a polegające na "zachowania Kościoła od wielkich ciemności rzymskiego antychrysta", a ponadto do konfesji braterskiej "nie dodał ani słowa i całą zaakceptował". Poza tym, rzekł reprezentant Jednoty, pozytywnie na temat credo Braci wypowiedzieli się "najlepsi i wierni nauczyciele" Jan Kalwin i Henryk Bullinger. Po przedstawieniu zasług Braci, określonych "jako wierni żołnierze Chrystusa" zadał zgromadzonym dwa pytania. Po pierwsze czy konfesja czesko- braterska, która zgadza się z Augustaną i naszą polską konfesją we wszystkich artykułach wiary była tą, która była przyjęta najwcześniej przez Braci w Polsce i czy to ona była właśnie tą, która była przedstawiona królowi i zaaprobowana przez niego jako pierwsza z konfesji protestanckich. Po drugie Turnowski w imieniu Jednoty wyraził zapytanie, czy fakt licznego i ciągłego wydawania konfesji nie jest wykorzystywany przez wrogów. Wojewoda sandomierski, Piotr Zborowski podobnie jak w stosunku do poselstwa luterańskiego, obiecał we właściwym czasie i miejscu dać odpowiedź Braciom. Mniej ważne były dalsze poselstwa, które nie są wymienione w oficjalnych aktach synodalnych, natomiast wymienia je sprawozdanie Turnowskiego. Młody diakon Jednoty wylicza kolejno dalsze poselstwa: od starosty bełskiego, od kasztelana chełmskiego, z dystryktu radomskiego, z Radziejowa, od Jerzego Latalskiego, od Marcina Czmyło, od zboru krakowskiego i księdza Walentego z Brzozowa, który przyjechał w imieniu kasztelana radomskiego. Następnie wymienia poselstwa ks. Jakuba Sylwiusza, Leonarda Strasza, ks. Pawła Gilowskiego, ks. Stanisława od starosty nowomiejskiego oraz poselstwo z dystryktu piotrkowskiego. Niewątpliwie wyrażały one pragnienie zgody wśród ewangelików. Na uwagę zasługuje poselstwo p. Marcina Czmyło, który będąc najprawdopodobniej kalwińskim szlachcicem z Rusi, gorąco zalecał konfesję Braci Czeskich. Po przedstawieniu poselstw i przyjęciu ich przez wszystkich, przystąpiono do porządku obrad. W pierwszej części wystąpił Paweł Gilowski. "Jednym sercem i w miłości ten synod jest zwołany i my wszyscy wierzymy i Pana Chrystusa trzymamy się węzła świętej jedności i szczerej zgody w wierze, nadziei i miłości. Jednym sercem wierzymy w Boga Ojca ze swoim jednorodzonym Synem i wychodzącym od obu Duchem Św., których to wrogowie i przeciwnicy nauki o Chrystusie przez haniebne swoje błędy ponad wszystko nas atakują czyniąc rozdziały między ludźmi, a mimo to my jesteśmy tego samego ciała Chrystusa członkami i tej samej prawdy stronnikami i nauczycielami. Niektórzy z niewiedzy nierozważnie nas wliczają między najhaniebniejszych heretyków lub bałwochwalców, chociaż z Bożej łaski wzdragamy się przed wszystkimi herezjami Ariańskimi, Ebionickimi, Samostaneckimi i wzdragamy się przed antychrześcijańskim bałwochwalstwem. Dlatego na poświadczenie naszej wierności i nienaganności teraz więc wystawiamy na świadectwo wierności naszej przejrzystą konfesję, nie nową ale inną, która publicznie ogłosi bez wątpienia co jest apostolskie i prorocze, powszechne i ortodoksyjne, co nas łączy w społeczności wszystkich wybranych Boga. Otwieramy publicznie to święte zebranie tak by konfesję naszą własną, polską napisać i po wszystkich próbach, rozpatrzeniach i aprobacie, była tą, która by wszystkie kościoły polskie broniła. Dalej porządek obrad synodu zachowując ustalenia zabezpieczmy, aby do rady synodalnej nie był dopuszczony nikt, którego wierność jest nieznana lub podejrzana. Bracia ministrowie, którzy na krakowskim synodzie nie złożyli swojego wyznania wiary, na którym to synodzie wg porządku wszyscy pobożni bracia swoje wyznanie dali, teraz muszą dać publicznie wyznanie swojej wiary" 21. Gilowski przez swoją propozycję chciał odciąć się od nauk antytrynitarnych jakie zaczęły infiltrować małopolską wspólnotę reformacyjną już prawie 10 lat. Z drugiej strony chciał spisania konfesji, która zabezpieczałaby polskich protestantów przed podejrzeniami o herezję ariańską, która podważała dogmat trynitarzy, a w skrajnej wersji, również boskość Chrystusa i Ducha Św. Miałaby być to konfesja o polskim charakterze, która byłaby uniwersalna dla wszystkich protestantów. W wystąpieniu superintendenta oświęcimskiego i zatorskiego widać również dążenie do sprawdzenia i wyeliminowania z obrad synodu osób podejrzanych o poglądy antytrynitarne. Chodziło o to by ministrowie nieobecni na synodzie Krakowie, który miał miejsce jakiś czas wcześniej (trudno określić dokładną datę), mogli dać świadectwo swojej ortodoksyjności. Po mowie Pawła Gilowskiego publiczne wyznanie wiary uczynili: Klemens, kaznodzieja (minister) słowa z Gorlic, o którym zapiska akt synodalnych donosi, że był to "zwolennik augsburskiego wyznania wiary". Ubiegał się o "przyjęcie między pobożnych braci i publicznych nauczycieli wiary apostolskiej". Kolejny był Jan Rostkowski, który "podobnie wiary katolickiej (tzn. powszechnej, prawdziwej) wyznanie dał" podobnie jak Krzysztof, pastor z Dubienki (?). Następnie Jan Auserin. Następny był Wojciech Wołdanowski, który przypomniał na nowo publicznie swoje zerwanie ze swoimi wcześniejszymi poglądami, w których domagał się wyjaśnienia tajemnicy sakramentalnego ciała (chodziło o kwestię Wieczerzy Pańskiej). Oprócz wzmianki, że jeszcze inni ministrowie byli sprawdzani pod względem swojej prawowierności, akta synodalne wspominają o Mateuszu, ministrze w Międzyrzeczu 22. Dalej zapiska stwierdza, że jeszcze wielu innych ministrów publicznie udowodniło prawowierność wyznawanej przez siebie wiary. Paweł Gilowski kontynuował swoją wypowiedź: "byli jednak i są niektórzy, którzy wspólnotę przywodząc do upadku razem z innymi, którzy w kościele zamieszanie powodują i z piekła wzniecając najstarsze herezje i bluźnierstwa przeciw majestatowi i chwale Jezusa Chrystusa, tak jak zrobił to Piotr Statoriusz, żagiew zapalił pierwszy spośród wszystkich innych, które są w Polsce herezji." Następnie Gilowski stwierdził o obecnym wśród zgromadzonych Aleksandrze Witrelinie, "jego postępowanie wzbudziło podejrzenia wśród Braci i z pewnych uwag zanotowanych z naszej perspektywy jest przeciwny czystości i prawdzie apostolskiej. Od niego więc tu obecnego odcinamy się aż publicznie zda relację ze swojej wiary" Oskarżany o arianizm, minister z Ćmielowa był podejrzewany przez Pawła Gilowskiego, o to, że pozostawał w bliskich stosunkach z Piotrem Statoriuszem, który wg Gilowskiego ponosił główną winę za szerzenie się nauk ariańskich na terenie Rzeczpospolitej. Witrelinowi zarzucano, że wyświęcił Statoriusza na superintendenta lubelskiego; odwiedzał synody ariańskie, a nie przybywał na synody organizowane przez ortodoksyjnych Małopolan. Witrelin wypierał się stanowczo udziału przy wyświęceniu Statoriusza. Odcinając się od arianizmu złożył wyznanie wiary, w którym określił swoją wiarę w boskość Ojca, Syna i Ducha Św. Witrelin nie chciał jedynie uznać nazwy "Trójca Św.", oraz "że ci trzej są jedno względem pochodzenia i względem zgody (...) iż tak mówić nie chce, dla tego, że tak Pismo Św. nie mówi". Uczestnicy synodu nie chcąc zgodzić się Witrelinem, który mimo, że uznawał boskość zarówno Ojca jak i Syna i Ducha Św. (nie był więc arianinem w pełnym tego słowa znaczeniu, z arianami zaś małopolscy kalwiniści mieli najwięcej problemów), nie chciał uznać samego dogmatu, lub bardziej, twierdzenia o Trójcy Św., dlatego, że tego słowa nie ma w Piśmie Św. Polemika dogmatyczna nie doprowadziła do żadnych konkretnych rezultatów. Dalsza dysputę z ćmielowskim ministrem mająca na celu przekonanie go o niesłuszności jego przekonań została odłożona na później, sam Witrelin zaś wykluczony z obrad synodu. Opis obrad synodu sporządzony przez anonimowego obserwatora, prawdopodobnie jednego ze szlacheckich "auditores" stwierdza: "też minister jeden, Aleksander, który jest trydeista, bo sam jaśnie dał znać czyniąc publice konfesyją, że Trinitas jest idolum, którą papieżnicy za Boga wyznawają. Z którym akt niemały mieli, ale iż mu sprostać nie mogli, bo więcej rozumiał, niż oni wszyscy, tedy smysłem nie wdając się w żadne traktaty więcej z nim, de plano odrzucili go, mianując go być heretykiem trydeistą; przy którym ślachty niemało zacnej opowiedało się" 23. Uczestnicy synodu usunąwszy spośród siebie tych, których uznali za heretyków, powrócili do swojego głównego zadania. Głos zabrał znów Paweł Gilowski. Wskazując na konieczność wydania wspólnego wyznania wiary wszystkich polskich protestantów ubolewał nad tym, że "wrogowie i przeciwnicy Chrystusa Pana przez obelżywe swoje kłamstwa oskarżają nas u wszystkich z powodu naszej niezgody (varia distractionis esse homines)" i oznajmił, ze zadaniem synodu, jest właśnie ustalenie wiary "po onem rozerwaniu przez herezje". Dalej wystąpił z wnioskiem, aby wspólną konfesją polskiego ewangelicyzmu nie była jakaś nowa formuła wyznania wiary. Gilowski proponował by wykorzystać tę konfesję, którą oni, Małopolanie, zawsze wyznawali, która wyraża wiarę apostołów i proroków, katolicką i ortodoksyjną, tę konfesję, która niedawno została przetłumaczona na język polski. W przedmowie zaznaczono by, że stało się to "bez obrażania tych, którzy swe osobne sposoby w nabożeństwie mają, wszakże z nami trwają na jednym fundamencie prawdziwej wiary chrześcijańskiej, jako są Bracia waldeńscy i Bracia konfesji augszpurskiej" Konfesję wraz z przedmową, wydrukowane potajemnie 24, przedłożono zgromadzonym, "aby przez wszystkich została rozpatrzoną, przejrzaną i zaaprobowaną". Następnie miano ją podać królowi, jak to wyraźnie zapowiedział Gilowski. Według zapowiedzi Gilowskiego, że "prefacja a potem konfesja ku rozsądku będzie podana", przystąpiono od razu do obrad nad przedmową. Odczytał ją Trecy, który prawdopodobnie sam ją ułożył. Potem "zbierano na nią wota". Dyskusja i głosowanie w sprawie przedmowy do konfesji były ważne, ponieważ przedmowa wyraźnie stwierdzała, że "to społeczne wyznanie" wydali luteranie, kalwini i Bracia Czescy. Ktokolwiek godził się na tę przedmowę uznawał zarazem konfesję "sandomierską", za wspólną konfesję polskich protestantów 25. Pierwsi składali swe wota wybrani dnia poprzedniego "collocutores" dystryktów krakowskiego i chęcińskiego, oczywiście sami kalwiniści ze swoimi seniorami Sarnickim i Sylwiuszem na czele, wypowiadając się pozytywnie na temat konfesji. W tym samym duchu wystąpili czterej inni przedstawiciele dystryktu krakowskiego; Przetucki, Dłuski, Rożanka i Trecy, dalej senior chęciński Sylwiusz i Szafraniec, Bucki i Oleśnicki. Minister Marcin Kalisz dodał do swego wotum krótką uwagę, dlaczego "po inszych konfessyach, które pochwalili, jako to po waldeńskiej i augsburskiej chcę wydać i tę". Z dystryktem krakowskim głosował również pełnomocnik Jednoty, Andrzej Prażmowski, który odrzucił wniosek Gilowskiego. Następnie przyszła kolej na dystrykt poznański, a więc na posłów luterańskich. Glicznerowie w ogóle nie chcieli głosować, ponieważ nie otrzymali jeszcze oficjalnej odpowiedzi na swoje pierwsze przemówienie. Nie dojechał również świecki delegat ich wyznania, Stanisław Bniński, sędzia ziemski poznański. Mikołaj Gliczner, senior dystryktu poznańskiego, przestrzegał jednak "od siebie" przed częstym wydawaniem różnych konfesji. Twierdził, że daje to powody przeciwnikom do różnych, niesłusznych oskarżeń. Ponadto zalecał w imieniu "wszystkich pobożnych mężów w Wielkopolsce" przyjąć na obecnym synodzie konfesję augsburską, która jak twierdził najlepiej zgadza się z pismami apostołów i proroków, jest szeroko rozpowszechniona, "wielkimi świadectwy poświadczona", a ponadto w Polsce, "była pierwszą piastunką synów Bożych". Mikołaj Gliczner stwierdził również, że luteranie nie mogą uznać prawowierności konfesji Braci Czeskich. Jeśli chodzi o wyznanie Małopolan, to stwierdził, że ani go nie czytał ani nie widział, w ogóle luteranie nic nie wiedzieli o jego wydaniu. Brat Mikołaja Erazm, komentując konfesję przedstawioną zgromadzonym, zwrócił uwagę, że wciągnięto do niej artykuł o Wieczerzy Pańskiej z konfesji Braci Czeskich Mikołaj i Erazm Glicznerowie nie dostrzegali w tekście prezentowanej konfesji wątków zgodnych z doktryną luterańską. Stwierdzili: "Nunc videmus In eam vestram Conffesionem esse insertum articulum de Cena Domini ex Confessione Valdensium" 26. Małopolanie najważniejszą kwestię sporną, na temat której luteranie nie zdołali się porozumieć z Braćmi na synodzie w Poznaniu, rozstrzygnęli na korzyść Jednoty. Erazm stwierdził, że w tym sporze nie chodziło tylko o rzecz małej wagi, którą można by pominąć w kompromisowym wyznaniu wiary, lecz o fundamentalny artykuł wiary. Gliczner wzywał do przyjęcia konfesji augsburskiej, zabezpieczającej w najlepszy sposób przed wszelką herezją. Ponadto reprezentanci luteran stwierdzili, że by usatysfakcjonować dwa pozostałe wyznania, można by tę konfesję uzupełnić o stosowną przedmowę, w której widoczny byłby ich punkt widzenia i zastrzeżenia ("suas explicando declarare exceptiones"). Wzmocnili swój sprzeciw stwierdzeniem: "przy auszburskiej, jak nam to zlecono, constanter się ozywamy, a przy nij do roźlania krwi stoimy" 27 Zdanie to wywołało natychmiastowy sprzeciw zebranych. Głos chciał zabrać Szymon Teofil Turnowski, jako należący również do dystryktu poznańskiego 28 (był oburzony wobec wypowiedzi posłów luterańskich, wymierzonych przeciw konfesji Jednoty). Uprzedził go jednak Stanisław Myszkowski 29. Wojewoda krakowski stwierdził przede wszystkim, że nie jest to prawdą jakoby zbory małopolskie nie miały żadnej konfesji. "Zakrawałoby to na hipokryzję i ateizm". Dalej powiedział, że podobnie jak luterański i czesko- braterski nurt reformacyjny, podobnie i małopolscy zwolennicy reformacji szczycą się swoją konfesją- "najlepszą"- szwajcarską. Następnie wojewoda powiedział, że zjazd w Sandomierzu ma pewien cel. Uczestnicy synodu zjechali się by zgodzić się na jedną, wspólną opartą tylko o prawdę Chrystusową konfesję "sine tali cognomine", czyli bez określania jej, z jakiego zewnętrznego ośrodka reformacyjnego pochodzi. Konfesja ta miałaby nie być ani "augsburska, ani czeska, ani helwecka". Porównując sytuację w wśród polskich zwolenników reformacji do pierwszej gminy chrześcijańskiej w Koryncie, w której istniały frakcje idące za nauczaniem różnych nauczycieli, stwierdził, że nie może tak być, że zwolennicy jednego nauczyciela (ośrodka reformacyjnego) zaznaczają swoją odrębność (" Ego sum Cephae, ego Apollinis") Uczestnicy synodu zjechali się by wspólnie zgodzić się na konfesję, która nie akcentowałaby stanowiska żadnego z ośrodków reformacyjnych, ale "szczyciłaby się samą tylko prawdą Krystusową". Czym była ta "prawda Chrystusowa"? Myślę, że Myszkowskiemu jako zwolennikowi reformacji, która chciała oczyścić Kościół od "rzymskich" naleciałości, chodziło o to by w tej "wszechpolskiej" konfesji znalazła tylko i wyłącznie odzwierciedlenie nauka ewangeliczna bez międzyprotestanckich różnic dogmatycznych. Skoro już jak twierdził Myszkowski, wielkopolscy zwolennicy reformacji za ostateczny autorytet "oraculum" uznają Marcina Lutra (W stwierdzeniu oraculum widzę pewną dozę dezaprobaty wobec stosunku zwolenników do reformatora z Wirtembergii i uznawania jego słów za ostateczną wykładnię), to należy pamiętać, że ten sam Luter, który podpisał się pod konfesją augsburską, stwierdził, że konfesja Braci Czeskich jest zgodna z tym czego on sam naucza, a nawet więcej ponieważ jak mówi Myszkowski, Luter stwierdził, że jeśli chodzi o dyscyplinę i karność kościelną, to Bracia Czescy stoją wyżej niż jego kościoły. Czyniąc zapewne aluzję do synodu poznańskiego wojewoda krakowski wskazał na skłonność wielkopolskich luteran do dysput teologicznych ("niepotrzebne dysputacyje"), stając w obronie Braci: "Snadnie to rozumiem o Bracij, że pokój miłują (...), a w repliki nie radzi się wdawają". Jak stwierdza Turnowski w swoim diariuszu 30, nie miał on potrzeby bronić publicznie Jednoty, ponieważ uczynił to "wybornie" Myszkowski. Kolejno wystąpili jeszcze przedstawiciele dystryktu oświęcimskiego, senior Paweł Gilowski, nieznany bliżej ks. Adam i starosta oświęcimski Zygmunt Myszkowski 31, wyrażając swoją aprobatę dla konfesji szwajcarskiej dawno już przyjętej w zborach tego okręgu. Wystąpili oni również w obronie Braci Czeskich. Jakub (?) Gierałtowski, burgrabia krakowski dorzucił, że w celu pozyskania "Panów Sasów", trzeba będzie zmienić konfesję małopolską, lecz "trudno z nimi szukać zgody" skoro nie chcą iść na żadne ustępstwa. Po wystąpieniu przedstawicieli dystryktu oświęcimskiego głos zabrał Szymon Teofil Turnowski. Podkreślając zaraz, że właściwie nie powinien zabierać głosu, nie będąc "posłem z pełnomocnictwem i upoważnieniem", lecz tylko młodym diakonem, "o szczupłym rozumie". Stwierdził, że skoro już wszystko jest "z wielką powagą i rozsądkiem postanowione, a zrządzone ku przywiedzeniu w zgodę św. Kościoła, (może) winszować Kościołowi i składać dzięki Bogu i tym, który staraniem i pracą swą tę pomoc ku zgodzie Kościoła Bożego sposobili". Z wypowiedzi tej wynikało, że Turnowski, zgadza się na przedstawioną propozycję. Zapytał tylko "czy przedmowa do konfesji przeczytana ma być przyjęta"? W ten sposób oświadczył, że jest za przyjęciem drobnych zmian w przedmowie, których domagał się Stanisław Sarnicki i Marcin Kalisz (chodziło o to w przedmowie określić miejsce gdzie się uchwala tę konfesję, a także powody jej wydania). Ciekawe jest, że Turnowski będąc zadowolony z wypowiedzi wojewody krakowskiego, który w swojej mowie obronił Braci Czeskich, odcinał się od identyfikowania Braci z Waldensami. Może dlatego, że był przekonany o większej poprawności teologicznej Braci lub też nie chciał by utożsamiano Jednotę z jakimiś radykalnymi społecznie nurtami religijnymi co było łatwiejsze w odniesieniu do Waldensów. Dodatkowo Turnowski bronił się wobec zarzutu luteran, że Bracia wydają coraz to nowe konfesje. "Tu tedy ja powiadam, iż bracia mieli a mają Konfesyją tylko jedną. Aczkolwiek bywały egzemplarze różne (wszakże niesprzeciwne), z przyczyn tych, iż bracia z ciemności antykrystowych wychodząc zawżdy chutliwi bywali ku uczeniu się a nabywaniu większego światła od mężów tych, które Pan Bóg po różnych stronach w kościele swym wzbudzał" Odnośnie kwestii określenia "Waldensi" i sprawy różnych wydań wyznania wiary Jednoty doszło do dość poważnego sporu pomiędzy Turnowskim a przedstawicielami wielkopolskich luteran. Sytuacja zaogniła się być może dlatego, że diakon Braci Czeskich chciał by ich konfesja miała uprzywilejowane miejsce w tym "wszechpolskim credo", cokolwiekby to znaczyło. Na pewno stwierdzenie to drażniło to Glicznerów biorąc pod uwagę spory na synodzie poznańskim i wartościowanie konfesji augsburskiej i braterskiej. Gdy bracia Erazm i Mikołaj "głowami trzęsąc to i owo szemrali", w obronie Jednoty stanął znowu Stanisław Myszkowski. Przeciw luteranom wystąpił również kasztelan lubelski Stanisław Słupecki. Turnowski w swoim diariuszu stwierdza, że podczas jego mowy, "aż poty na Glicznerów występowały" 32. Twierdził on, że oni to właśnie burzą dzieło, dla którego zwołany został synod. Lepiej by było, gdyby przedstawiciele luterańskich Wielkopolan, w ogóle nie przyjechali, "aby nie szpiegowali sprawy nasze". W odpowiedzi na ataki Glicznerów dotyczące wyznania Braci, kasztelan uznał konfesję bracką jako "prościuchno z Pismem św spisaną" czyli zgodną z Biblią. Wskazał, że artykuły tej konfesji nie zostały spisane "pod dębinką"- czyli pod presją. Słupecki czynił tu aluzję do sytuacji, kiedy to redagowano Augustanę przygotowując ją na sejm w Augsburgu w 1530 r. Słupecki powiedział, że byli tam ludzie "z zawróconymi głowami (vertiginousi)" jak również zwolennicy nauk i dogmatów, od których reformacja chciała oczyścić Kościół- "papistae". Okoliczności spisania konfesji augsburskiej stwierdzał Słupecki powodowały, że nie skupiano się na prawdzie Słowa Bożego, na prawdzie ewangelicznej, "chcąc papieżniki przyłączyć ewangelikom (...) A tak pewnie, żebym wolał bracką konfesjyję przyjąć niż tę (augustanę) i rad się pod nią podpisuję" 33. Widząc, że polemika zaczyna się wzmagać, przewodniczący obradom Piotr Zborowski i Iwan Karmiński, zamknęli obrady. Wojewoda sandomierski kierując słowo do luteran nakłaniał ich do ustępstw, twierdząc, że przyjmują oni każdego, "kto wyzna, że jest na fundamencie wiary krześcijańskiej (...) A czemuż nam ku mniejszym rzeczam, zgodne z wami in fundamento, przypuszczać nie chcecie gdy my was radzi przyjmujemy a znosić chcemy?" Ponad to dodał tajemniczo (jak stwierdza O. Halecki 34)"senatorowie, którzy jesteśmy radzcy królewscy, wiemy co się dzieje, a jak ważne są przyczyny tego, abyśmy się w ten sposób w Polszcze złączyli. Co gdyby wam wiadomo było, pewnie byście inaczej postępowali i do zgody się kwapili" W tym samym duchu co Zborowski przy zamknięciu poniedziałkowych obrad przemawiał Iwan Karmiński, zapowiadając, że nazajutrz przystąpi do wspólnego rozbioru samej konfesji. Wtorek 11 kwietnia rozpoczął się kazaniem Jakuba Sylwiusza, po którym przedłożył on zebranym list z Litwy, od Eustachego Wołłowicza, kasztelana trockiego i podkanclerzego litewskiego, z którego dowiedziano się o pomyślnym wyniku synodu kalwinistyczno-luterańskiego w Wilnie, 2 marca 1570, który ustanawiał konsens w kwestii sakramentu ołtarza. Po odczytaniu listu dodatkowe wotum do głosowania dnia poprzedniego zgłosił głuchy ks. Mateusz Raków, minister z Kryłowa. Być może z powodu wady słuchu nie za bardzo zorientowany był w przebiegu obrad bo zachęcał do przyjęcia konfesji augsburskiej. Po wotum kryłowskiego ministra, uczestnicy synodu przeszli do czytania konfesji i przystąpiono do rozbioru jej poszczególnych artykułów, mimo protestów Glicznerów, którzy twierdzili, że nie mają pełnomocnictwa dla tak daleko idących postanowień. Uprzedzili oni synod, że mogą tylko słuchać odczytania wyznania wiary 35. Zaraz jednak po pierwszym artykule Mikołaj Gliczner oświadczył, że on i jego brat "przeczytawszy wszystko powoli, porządnie na wszystko odpowiadać będą". Być może luteranie zdawali sobie sprawę, że zupełnie bierne zachowanie może umożliwić oponentom szybki i spokojny przebieg obrad. Być może spodziewali się uzyskać większe zmiany w rozpatrywanej konfesji. Działania Glicznerów do tego stopnia oburzyły zgromadzonych, zwłaszcza kasztelana lubelskiego i Krzysztofa Miękickiego, że obrady zostały zamknięte tego samego dnia jeszcze przed południem. Wolnego od obrad synodalnych wtorkowego popołudnia użyto do dysputy z Witrelinem. Chcą przekonać trydeistę o jego błędzie ortodoksyjni uczestnicy synodu wyznaczyli do dysputy z nim Krzysztofa Trecy i Jana Thenaudusa. Witrelinowi pomagał jeden z gości litewskich, kalwinistom zaś Turnowski. Młody diakon Jednoty poświęcił na opis dysputy z Witrelinem osobny fragment. Jerzy Bidlo zauważył, że mimo że nie można tak wnioskować z akt synodalnych, Turnowski swój udział w dyspucie przedstawił dość przesadnie 36. Sytuacja patowa, w jakiej znaleźli się obradujący została rozwiązana dwa dni później. 12 kwietnia w środę, po kazaniu Andrzeja Prażmowskiego i przyjęciu kilku spóźnionych poselstw dokończono odczytania konfesji. Magnaci małopolscy zmieniwszy taktykę, odstąpili od dyskusji na temat zagadnień doktrynalnych, mającej charakter publiczny, koncentrując się na rozmowach w kameralnym ale reprezentatywnym gronie. Na wniosek wojewody krakowskiego powołano komisję, złożoną z przedstawicieli trzech wyznań, którzy mieli obradować nad kwestią konfesji "in loco privato". Jako miejsce poufnych obrad wyznaczono gospodę Myszkowskiego. W skład komisji weszli ze strony luterańskiej Mikołaj i Erazm Glicznerowie, wspierani przez przybyłego do Sandomierza z pewnym opóźnieniem, sędziego ziemskiego poznańskiego Stanisława Bnińskiego. Stronę czesko- braterską reprezentowali Szymon Teofil Turnowski i Andrzej z Przasnysza. Świeckimi przedstawicielami kalwinistów byli wojewoda krakowski Stanisław Myszkowski, wojewoda sandomierski Piotr Zborowski, późniejszy starosta surrorogat krakowski Mikołaj Dłuski i Stanisław Rożanka, rajca miasta stołecznego, ministrów reprezentowali zaś Jakub Sylwiusz i Paweł Gilowski 37. Choć Stanisław Myszkowski zapewnił zebranych, "żeśmy się nie dlatego tu zjechali, abyśmy czyją konfesję przyjmowali (...), ale abyśmy jedną, prawdziwą konfesję mutuo consensu in vinculum concordie wydali, która by ani bracka, ani saska, ani helwecka, ale nasza własna polska, krześcijańska była", to w praktyce zażądał, by wypowiedzieli się czy akceptują przedstawiony im przez Małopolan tekst 38. Na wezwanie wojewody szybko zareagował Andrzej z Przasnysza, który reprezentował Jednotę z racji unii jaką kalwinistyczne kościoły kujawskie zawarły z Braćmi Czeskimi w Liszkowie. Małopolanie jednak mocno nalegali by w imieniu Braci wypowiedział się również Szymon Teofil Turnowski. Diakon Braci początkowo nie chciał się wypowiadać na forum na ten temat, twierdząc, że nie ma do tego pełnomocnictwa ("nie ja jestem plenipotens ale x. Jędrzej"). Potem jednak ostrożnie przypominając, że Bracia Czescy zawsze "najwięcej się o to starali a tego pragnęli, izby kościół Boży szczęśliwie był budowan", stwierdził, że nie będzie się sprzeciwiał, aby "insza konfesja od wszech spólnie ku zgodzie (...) publikowana była", deklarując: "onej nie przyganiam ale za prawdziwą a własną przyjmuję" 39. Ciekawe jest, że Turnowski wykorzystując dogodną chwilę, gdy wojewoda krakowski płakał ze wzruszenia, upomniał się o prawa Jednoty. Małopolanie bez żadnego oporu przystali na to by Bracia, uznawszy prawowierność konfesji nad którą debatowano w Sandomierzu, zachowali swoje własne obrzędy i dyscyplinę zborową (nota bene bardzo na tymże synodzie przez kalwinistów chwaloną) i przy swoim credo "jako pierwej trwali. 40" W przeciwieństwie do przedstawicieli Braci Czeskich, którzy dość szybko wstępnie zaakceptowali przedstawiony na synodzie tekst wspólnej konfesji, delegacja luterańska była bardziej twarda w zajmowanym i przedstawionym początkowo stanowisku. Bracia Glicznerowie i Stanisław Bniński ulegli dopiero po mowie Stanisława Myszkowskiego i Piotra Zborowskiego. Wojewoda sandomierski powoławszy się na doświadczenia panów świeckich nabyte przez pracę sejmową, przy której jednak jak się skarżył , nic nie pomagają magnatom małopolskim panowie z Wielkopolski, Zborowski powiedział: "My wiemy, iż co czynimy, za słusznem uważaniem a wielkimi przyczynami się dzieje od nas ku pożytkowi kościoła Bożego a zgodzie, a zgodzili my się tak, wielka nadzieja jest (co niech od was daleko nie wychodzi) i o Panie naszym, że naszą religię przyjmie. Jaka radość wszystkim dobrym, jaki smętek nieprzyjaciołom z zgody naszej pójdzie, którym wszystkie prawie szyki połamiemy. Pamiętajcie przebóg! o co nam idzie a miejcie się uprzejmie ku zgodzie a miłości obopólnej, którą nam Pan Bóg rozkazał" Dosyć wyraźnie widzimy jaka była ta nadzieja, którą mieli małopolscy protestanci aktywni politycznie. Już wcześniej przy zamknięciu poniedziałkowej sesji synodu wspomniał o tym Piotr Zborowski. Teraz wojewoda sandomierski rozwinął na poufnym spotkaniu na co liczą magnaci małopolscy. Do końca nie wiadomo dlaczego zarówno Myszkowski jak i Zborowski liczyli na to, że Zygmunt August przejdzie na protestantyzm i wprowadzi go jako religię państwową. Być może podstawą takiego założenia była dosyć niejasna wypowiedź króla w sprawie religii po zakończeniu obrad sejmu lubelskiego. O. Halecki w swoim opracowaniu stawiając hipotezę, pisze: "Być może, że Zygmunt August przy prywatnej rozmowie z Myszkowskim lub Zborowskim, robił im w niejasnych słowach jakieś nieokreślone obietnice w sprawie religii, przez które chciał ująć tych możnych przywódców stronnictwa protestanckiego w senacie. Sam fakt, że Zborowski nie chciał rozgłaszać publicznie tak daleko idących nadziei, świadczy wyraźnie, że opierał je co najmniej na poufnym, nie zobowiązującym do niczego oświadczeniu króla; trzeba również stwierdzić, że Zborowski nie twierdził, że konfesja helwecka podobała się królowi, (...) nie jest wykluczone, że Zborowski, który tak samo jak Myszkowski w unii między protestantami widział tylko pierwszy krok do zwołania soboru i ustanowienia na nim kościoła narodowego z królem na czele, wyraził tylko osobiste życzenie (...) nie oparte na żadnych obietnicach ze strony samego króla, lecz tylko rozległym daleko idącym planie jaki sobie zakreślili" 41 Przemowa obu wojewodów sprawiła z pewnością silne poruszenie emocjonalne wśród zgromadzonej grupki przedstawicieli trzech wyznań. Młody poseł Jednoty był głęboko wzruszony jak pisze w swoim diariuszu. "Już tu nie wiem co dalej pisać, bo czasem aniśmy sami wszyscy wiedzieli co się dzieje. Owa zgoła zgoda z dziwną szybkością zawady uprzątnąwszy ku nam się kwapiła". Ustępstwo Braci Czeskich, mowa Zborowskiego, który wskazywał na doniosłość chwili dla losów całego polskiego protestantyzmu, po za tym być może ogólny nastrój zebrania nie pozostało bez wpływu na przedstawicieli luteran. Spostrzegli, że sprawa porozumienia kalwińsko- braterskiego jest przesądzona. Trwanie w opozycji w takiej sytuacji mogło przynieść luteranom więcej szkody niż pożytku. Jak pisze Wojciech Sławiński w swoim opracowaniu 42znalezienie się poza zjednoczonym, nawet tylko częściowo obozem protestanckim, wobec zbliżającego się nieuchronnie bezkrólewia, byłoby po prostu niebezpieczne. Należy również pamiętać, że nie bez znaczenia dla duchownych zwierzchników wielkopolskich zwolenników Konfesji Augsburskiej, była również postawa ich świeckich patronów. Zarówno starosta generalny wielkopolski Łukasz Górka jak i Jan Tomicki byli gorliwymi zwolennikami porozumienia między nurtami polskiej reformacji. Bezowocny powrót z Sandomierza delegacji luterańskiej mógłby wywołać niezadowolenie seniorów. Trzeba również powiedzieć jeszcze o jednej kwestii. W określonych w rozmowie Turnowskiego z Małopolanamiwarunkach porozumienia, Erazm Gliczner mógł dostrzec szansę dla wielkopolskiej wspólnoty zwolenników Augustany. Wytykając błędy konfesji, nad którą obradowano, a zwłaszcza "pisma źle przywiedzione per malam periphrasim" (co ciekawe, część jego zarzutów została przyjęta 43), wycofał postulat przyjęcia "saskiej konfesji", deklarując jednak, że "na helwecką kompozyją nigdy nie zezwoli" Gdy w trakcie rozwijającej się dyskusji wypłynęła kwestia spisania całkowicie polskiej konfesji, innej od trzech pozostałych "tam to spisanie nowej konfesyji ochotnie im pozwolono od panów wojewodów, aby się hned na Świątki do Warszawy zjechali, gdy panowie patroni po gromadzie będą li". Postanowiono, że w czasie Zielonych Świątek t. j. około 14 maja, teologowie i świeccy patroni trzech wyznań mieli się zjechać do Warszawy (gdzie w tym czasie z powodu sejmu i tak musiało się zjechać dużo szlachty) i ułożyć tam wyznanie kompromisowe, jakiego domagali się luteranie. Wg tego planu więc, podobnie jak w 1565 r. w Piotrkowie równolegle do obrad sejmu miał mieć miejsce synod różnowierców. (Niektórzy uczestnicy synodu mieli być może nadzieję, że sam sejm przemieni się być może w sobór narodowy). Pojawiały się jednak wątpliwości odnośnie spisania nowego wyznania wiary, zadawano pytanie, "będzie li tego potrzeba". Nie tracono więc nadzieji, że konfesja sandomierska zostanie przyjęta może nie od razu, ale tak się stanie 44. Tymczasem jednak uzgodniono spisać wstępne uzgodnione porozumienie, biorąc za wzór układ zawarty między kalwinistami a luteranami 2 marca 1570 r. w Wilnie. Jak pisze Turnowski, uczestnicy obrad komisji, a zwłaszcza obaj wojewodowie, okazywali wielką radość z wyniku obrad, którą "wyszedłszy z gospody Pana Wojewody, rozlaliśmy po wszystkich". Po południu odbyła się publiczna sesja, na której oficjalnie ogłoszono wynik poufnych obrad przedstawicieli trzech nurtów polskiej reformacji. Przed spisaniem aktu konsensu, Myszkowski i Zborowski wystąpili z wnioskiem, aby wykluczono ze zgody tych, u których stwierdzono błędy już u samych podstaw wiary t. j. antytrynitarzy 45. Wniosek wojewodów zastosowano w pierwszym rzędzie do Aleksandra Witrelina, który podobnie jak wcześniej nie chciał uznać swoich poglądów za błędne. Zakazując mu szerzenia jego nauk, postanowiono urządzić z nim dysputę w Zielone Świątki w Krakowie. Do polemiki z nim wyznaczono Szymona Zacjusza, dr Rożankę, dr Eichlera, Jana Thenaudusa i jeszcze kilku innych ministrów 46. Kilku innych ministrów podejrzanych o arianizm złożyło wyznanie wiary, które zostało zaakceptowane przez ogół. Po procedurze pokuty, przyjęto ich do zboru. Po zamknięciu posiedzenia duchowni trzech wyznań zgromadzili się w celu spisania konsensu. Byli nimi: Stanisław Sarnicki, Andrzej Prażmowski, Erazm i Mikołaj Glicznerowie, Szymon Teofil Turnowski. Do ministrów przyłączył się świecki przewodniczący obrad synodu Iwan Karmiński. Przedłożono im gotową już formułę zgody. Jeszcze tego samego dnia po południu zaczęły się targi na temat konsensu napisanego przez Krzysztofa Trecego i Jana Thenaudusa. Główny spór toczył się o artykuł o Wieczerzy Pańskiej. Żądania luteran w tym względzie dotyczyły potwierdzenia "substantialem praesentiam corporis Christi" (wg O. Haleckiego było to dużym ustępstwem z ich strony, gdyż w lutym w Poznaniu domagali się od Braci Czeskich, by ci uznali, że w sakramencie Chrystus jest obecny "substantialiter, realiter, essentialiter i corporaliter" 47). Ponadto bracia Glicznerowie domagali się, by do recesu wciągnięto całkowity artykuł o Wieczerzy Pańskiej z konfesji augsburskiej, a przynajmniej z jej "repetycji"- tzw. konfesji saskiej, z 1551 r. Nad konsensem pracowano jeszcze w czwartek (13 kwietnia) rano, podczas gdy tymczasem na publicznym posiedzeniu synodu odczytano po nabożeństwie (zwykłym), konsens wileński, który służył jako wzór do konsensu sandomierskiego. Ponadto nim jeszcze konsens był gotowy, do uczestników synodu zgłosiło się siedmiu ministrów stankariańskich, którzy ubolewając nad zgubną niezgodą w zborze, oświadczyli, że szczerze pragną przystąpić do ogólnej zgody. Nie upierając się przy formule z 1568 r., na podstawie której wtedy chcieli pogodzić się z ortodoksyjnym protestantyzmem, złożyli wyznanie wiary w spornej kwestii "de mediatore". "...człowiek Chrystus jest pośrednikiem naszym u Ojca, tak, iż człowieczeństwo jego ku godności a dostateczności pośrednictwa skutek swój bierze i ma od Bóstwa jego" 48. Podczas gdy synod zajmował się sprawą stankarian, konsens został ułożony przez komisję i po przemowie Jakuba Sylwiusza, w której winszował on "dobrych początków do zgody", odczytano go publicznie. Przy redakcji recesu, która miała miejsce w czwartek rano nie tylko użyto przy formule komunijnej tych wyrażeń i zwrotów, na jakie godził się Turnowski, lecz nie przytoczono nawet całego artykułu o Wieczerzy Pańskiej z konfesji saskiej. Dlatego też Glicznerowie, twierdząc, że reces, "jest nieco od wczorajszego odmieniony", żądali aby im go jeszcze raz oddano i odczytali go na osobności razem ze swoim świeckim patronem Stanisławem Bnińskim. Gdy reprezentanci wielkopolskich luteran opuścili salę obrad młody diakon Jednoty dodatkowo ostrzegał kalwinistów, że formuła "substantialem praesentiam Christi", może być rozumiana zgodnie z luterańskim rozumieniem zagadnienia, czego zwolennicy radykalniejszej reformacji niż luterańska, nie chcieli. Skoro przyzna się, że w sakramencie jest obecny Chrystus, to jak będzie można zaprzeczyć, że jest tam i jego ciało? Jest to już bardzo bliskie rzymskokatolickiemu dogmatowi o transsubstancjacji, od którego chcieli odciąć się zwolennicy gruntownej reformy Kościoła XVI w. By zapobiec ewentualnym nadinterpretacjom, Turnowski proponował dodać objaśnienie, że Chrystus jest obecny "secundum naturam sacramentorum, id est, sacramentaliter" 49Było to określenie stosowane przy wyjaśnianiu tajemnicy Wieczerzy Pańskiej w wielu edycjach braterskich konfesji. Jerzy Lehmann w swoim opracowaniu 50wyjaśnił ten zwrot następująco: "(...) Bracia wierzą w realną, choć duchową, a nie materialną łączność chleba i wina z ciałem i krwią Chrystusa przy wzajemnym zachowaniu przez czynniki duchowe istoty substancji. Różnica wobec luteranów polegałaby na podkreśleniu łączności nie materialnej a duchowej między czynnikami składowymi sakramentu. Różnica zaś wobec Kalwina polegałaby na tym, że kalwinizm, choć używa wyrazu sacramentaliter, obiektywnie nie łączy ciała i krwi Chrystusa z chlebem i winem." Turnowski zgodził się przystać na żądania Glicznerów, gdy bardziej ugodowo nastawieni Krzysztof Trecy i Andrzej z Przasnysza pokazali mu, że terminu "substantialiter" używał Teodor Beza i został on zawarty we włączonym do konfesji sandomierskiej saskim artykule o Wieczerzy Pańskiej 51. W czasie nieobecności wielkopolskich luteran zajęto się niektórymi wewnętrznym sprawami organizacyjnymi zboru małopolskiego ( przydzielenie pastorów do poszczególnych parafii, podział organizacji kościelnej na dystrykty itp.) Uchwalono nowy podział terytorialny Małopolski obejmującej również ziemie ruskie na siedem dystryktów: chęciński, szydłowiecki, żarnowski, krakowski, ruski czyli przemyski, podolski, oświęcimski i zatorski. Ciekawe, że głównym przedmiotem obrad była kwestia rozumienia kwestii Wieczerzy Pańskiej. Wydaje mi się to o tyle istotne, że polski protestantyzm walczył z jak to określał "papieskim" dogmatem dotyczącym Komunii, przeistoczenia się wina i chleba w krew i ciało Chrystusa na głos kapłana. Luter odrzucił transsubstancjację, podobnie Bracia Czescy i Kalwin. Dla wszystkich protestantów Wieczerza Pańska nie miała charakteru typowego dla rzymsko katolicyzmu. Mimo, że poszczególne nurty polskiej reformacji różnie rozumiały i interpretowały głębię tego sakramentu były zgodne co do jednego. Nie ma ona tego wymiaru, jaki nadaje jej rzymskokatolicka msza. W tym kontekście zapiska w diariuszu Turnowskiego o palącym pytaniu, jak mają postępować protestanccy panowie w odniesieniu do poddanych rzymsko katolików w kontekście brania udziału w mszy, w eucharystii "o służbie papieżników Ciałem Bożym ludziom poddanych panów braci" wydaje się być zasadne. Mimo tego, że Augustana była przez małopolskich kalwinistów uważana za dość zbliżoną do katolicyzmu (myślę, że to był jeden z powodów dla którego nie chcieli jej przyjąć), to jednak luteranie odcinali się zdecydowanie od rzymskokatolickiego pojmowania ofiary Chrystusa i komunii. Wg mnie przemawia za tym reakcja Glicznerów, ich ustąpienie po zarzucie Krzysztofa Miękickiego, który użył przeciwko nim zarzutu, jaki przed laty skierował Mikołaj Rej do biskupa krakowskiego. "Panowie Bracia, nie dziwujcie się, iż się przeciwko wam tak zastawiamy, bo abyście wiedzieli, iż nam o to idzie, jak powiedział Rej do biskupa krakowskiego: Jeśliże mam wierzyć, że tu jest cały Krystus, boję się, abym się golenią jego nie udławił" 52. Po tym zarzucie luteranie zgodzili się by z tekstu konsensu usunięto słowo "corporis". Ustąpiono luteranom o tyle, że po formule kompromisowej konsensu o Wieczerzy Pańskiej istotnie dodano odpowiednie słowa z artykułu konfesji saskiej. Nie włączono jednak tego artykułu w całości do stosunkowo krótkiego aktu zgody. W końcu zakończono finalne rozmowy dotyczące tekstu konsensu uzyskując aprobatę wszystkich stron. Krótko po tym, Turnowski oddalił się z posiedzenia by spisać dysputę z Witrelinem. Uczestnicy synodu zaczęli radzić o sprawach wewnętrznych kościoła małopolskiego. Rozmowa dotyczyła szkół, na które wojewodowie krakowski i sandomierski zobowiązali się łożyć po 100 zł rocznie. Dodatkowo bogatsze parafie miały finansować "fundowanie szkół, zwłaszcza jednej, którą w pewnem miejscu założą" i wspierać uboższych ministrów. 13 kwietnia 1570 r. najważniejsi uczestnicy synodu zaczęli podpisywać uzgodniony tekst ugody. Spisano cztery egzemplarze konsensu w ustalonej ostatnio redakcji i zaczęto je podpisywać. Najpierw podpisali się obaj wojewodowie, Stanisław Myszkowski i Piotr Zborowski, potem Stanisław Bniński, sędzia poznański w imieniu Łukasza Górki i Jana Tomickiego. W imieniu wojewody ruskiego Jazłowieckiego podpisał się ks. Chrząstowski. Ponadto swój podpis złożył starosta oświęcimski, Zygmunt Myszkowski. Wśród podpisanych świeckich brakuje Stanisława Słupeckiego, kasztelana lubelskiego. Być może był on oburzony, jak stwierdza O. Halecki 53, że luteranie przeciwko którym od samego początku energicznie występował, zdołali przeszkodzić ogólnemu przyjęciu konfesji helweckiej i zniechęcił się do połowicznego rezultatu synodu. Po magnatach podpisali się duchowni. Jako pełnomocnicy luteran- Erazm i Mikołaj Glicznerowie, następnie Mateusz z Rakowa, minister kryłowski, kolejno jako pełnomocnik Jednoty- Andrzej Prażmowski i Szymon Teofil Turnowski, któremu oświadczono "nie za posła z listy, ale za legata brackiego, te cognoscimus" 54 Po Turnowskim konsens podpisali znaczniejsi ministrowie kalwinistyczni, Stanisław Sarnicki senior kościołów dystryktu krakowskiego, Jakub Sylwiusz, senior dystryktu chęcińskiego, po nim występuje Iwan Karmiński, przewodniczący obrad synodu, kolejno seniorzy kościoła reformacyjnego miasta Krakowa, Daniel Chrobiewski, dr Stanisław Rożanka, rajcy miejscy jak również Krzysztof Trecy. Podpis swój umieścił również Stanisław Marcianus, Litwin, reprezentujący księcia Andrzeja Wiśniowieckiego. Następnie Paweł Gilowski senior dystryktu zatorskiego i oświęcimskiego. Podpisał się również Walenty, senior w imieniu kościoła w Dobrkowie. Andrzej z Kruszwicy, który był pastorem w Lisowie złożył podpis w imieniu zboru w Radziejowie. Piotr Tarnowski, minister w Dębnicy złożył podpis w imieniu Jerzego Latalskiego. W piątek, dnia 14 kwietnia (właśnie taką datę umieszczono), jeszcze raz odczytano go uroczyście i zyskał on ogólną aprobatę. Po dziękczynnych modlitwach, wszyscy zapewniali, że będą "wiernie i jednomyślnie zachowywać zgodę i konsensu trzymać się będą". Erazm Gliczner oprócz zapewnienia, że luteranie "z Bracią chcą żyć w przyjaźni, miłości i zgodzie", zaproponował, aby oba wyznania wielkopolskie zjechały się jeszcze raz na osobny synod do Poznania. Nie zapomniano też o planie, który unię sandomierską miał oprzeć na wspólnej kompromisowej konfesji. Postanowiono ponownie zjechać się w tym celu do Warszawy. Mimo tego, że Małopolanie mieli jeszcze zamiar zasięgnąć opinii szwajcarskiego ośrodka reformacyjnego odnośnie tego zjazdu i mającego na nim powstać ogólno protestanckiego "kompendium corporis doctrinae", wybrali już teraz czterech teologów, którzy mieli naradzić się w tej sprawie z pastorami litewskimi i luterańskimi. Pełny tytuł
dokumentu
55 podpisanego przez uczestników zjazdu sandomierskiego brzmi: "Consensus
mutuus in religionis Christianae captibus inter ecclesias Maioris et Mionoris Poloniae, Russiae,
Lithuaniae, Samogitae, quae iuxta confessionem Augustanam, fratrum Valdensium (ut vocant)
et Helveticam aliquo modo a se dissentire videbantur, factus in synodo Sendomiriensis Anno
1570 14 Aprilis"
56 Pierwszą myślą jaka nasuwa się zaraz po przeczytaniu tekstu ugody jest
przedstawienie tak naprawdę dwóch a nie trzech stronnictw polskiej reformacji. Kalwiniści
i Bracia Czescy wspólnie deklarują, że nigdy nie wątpili, że luteranie są prawowierni co
do wiary w Boga w Trójcy Św., wcielenie Chrystusa, usprawiedliwienie człowieka "aliisque
capitibus fidei nostrae", w zamian za co luteranie przyznawali, że o konfesjach Jednoty
i Małopolan "nihil agnoscere quo sit absonum ab orthodoxa veritate et pro verbo
Dei"
57Wojciech Sławiński w swoim
opracowaniu
58 stwierdza, że zapis ten
był wyraźnym potwierdzeniem kalwińsko - braterskiej współpracy w czasie trwania obrad synodu w Sandomierzu. Ciekawy jest
fakt, że w celu uniknięcia ewentualnych sporów, po potwierdzeniu dogmatu o Trójcy i przedwieczności
Syna przed jego wcieleniem, nie rozwodzono się bliżej nad osobą Chrystusa i sposobem jego obecności
na ziemi w czasach obecnych. Mówiąc o Wieczerzy Pańskiej, a więc temacie związanym z osobą Zbawiciela,
powołano się w tekście ugody na opinię św. Ireneusza, "qui duabus rebus, scilicet terrena et coelesti,
misterium hoc constare dixit". W ten sposób w recesie odrzucono zdecydowanie pogląd Ulricha Zwigliego,
że chleb i wino są tylko symbolami, "znakami gołymi i próżnymi" Ciała i Krwi Chrystusa. Umieszczona zaraz
po opinii św. Ireneusza formuła komunijna stanowi wg Lehmanna "rzeczywiście kompromisowy elaborat trzech
różnych odłamów ewangelicyzmu: za punkt wyjścia wzięto luterski, a raczej melanchtoński punkt widzenia,
który starano się ująć w ramy kalwińskiego i braterskiego pojmowania rzeczy." Aby ostatecznie przekonać
Glicznerów- najbardziej niechętnych porozumieniu, zaznaczono, iż dla uniknięcia w przyszłości sporu
o terminy teologiczne, uznano i przyjęto za swój "articulum Confessionis Saxonicarum ecclesiarum de
Ceana Domini ad Tridentinum Concilium A. D. missae", "wpisany już do konfesji Małopolan. Jednak w
oryginalnym teksie Konsensu nie został on zawarty
w całości
59. Uczestnicy synodu, podjąwszy się łagodzenia
wszystkich sporów, które wywoływały zgorszenie wielu pobożnych zwolenników reformacji i dawały argumenty
ich nieprzyjaciołom, zobowiązali się dołożyć starań, aby "ad hunc Christianum animem consensum" przywieźć
pozostałych współwyznawców. Zewnętrznym przejawem osiągniętego porozumienia miało być pełne i swobodne
uczestnictwo każdego członka porozumiewających się wyznań w dostępie do posługi Słowa Bożego i sakramentów.
W tym ostatnim przypadku zastrzeżono, zapewne na żądanie Braci Czeskich "observato tamen recto ordine
et gradu tam disciplinae, quam consuetudinis uniuscuiusque
ecclesiae"
60. Bracia Czescy, którzy z wyników obrad mogli być najbardziej zadowoleni, przez następne lata stali się najwytrwalszymi obrońcami Zgody. Satysfakcja członków kościoła Braci Czeskich, mogła wynikać przede wszystkim z faktu, że poczyniwszy w gruncie rzeczy, najmniejsze ustępstwa doktrynalne, zdołali obronić niezależność Jednoty, która miała najmniejsze znaczenie polityczne spośród trzech nurtów polskiej reformacji. Podpisana Ugoda dawała im nadzieje na zakończenie absorbujących ich siły i szkodliwych dla nich sporów z luteranami w Wielkopolsce. Podpisanie Ugody mogło mieć również wpływ na poprawę stosunków, pomiędzy luteranami a Braćmi Czeskimi na terenie Rzeszy. Pozwalało to również liczyć na otwarta pomoc i opiekę o wiele bardziej wpływowych magnatów kalwińskich oraz (co miało dla nich podstawowe znaczenie) starosty generalnego Wielkopolski Łukasza Górki. Przedstawiciele wielkopolskich wspólnot luterańskich z wyniku obrad synodu w Sandomierzu mogli być nieco mniej zadowoleni niż ich sąsiedzi. Przystąpili do Zgody pod naciskiem okoliczności i jedyne co tak na prawdę zdołali wywalczyć, to dwuznaczne zobowiązanie kalwinistów i Braci Czeskich do przyjęcia formuł teologicznych z artykułu o Wieczerzy Pańskiej z Konfesji Saskiej. Ustępstwa, na które zgodzili się bracia Glicznerowie narażały ich na ostra krytykę ortodoksyjnych luteran, którzy od synodu w Gostyniu w 1565 r. mieli w zborach wielkopolskich duże wpływy. Trzeba pamiętać, że Erazm Gliczner został w 1566 r. ustanowiony superintendentem w miejsce Jana Capera, usuniętego z urzędu za przyjęcie kalwinistycznych formuł opisujących sakrament komunii 64. Kalwiniści wykorzystując dwuznaczne sformułowania Ugody, podjęli próbę wręczenia królowi konfesji, wraz z podpisanym przez przedstawicieli trzech wyznań tekstem Zgody 65. W przedmowie kalwiniści zapisali "przetoż nam, którzy jednej wiary krześcijańskiej jednego gruntu zbawiennego używamy, które oto ten katolik zowie przed W.K.M luteriany, kalwiniany, Waldenses (...) otośmy tę konfesyją albo to społeczne wyznanie kościołów świętych, na prawdziwem Słowie Pańskim fundowanych, którechmy już zgodnemi a jednostajnemi myślami przyjęli(...) i to W.K.M i wszem wiernym pańskim, którzy puściwszy pochlebstwo świata tego, będą chcieli stanąć przy szczyrej prawdzie, w ręce podawamy" 66. Wobec tego, że Zygmunt August już wcześniej zdystansował się do synodu w Sandomierzu, jego uchwał i omawianej tam konfesji, kalwiniści wręczyli królowi na prywatnej audiencji, swoje wyznanie wiary. W czasie gdy duchowni naradzali się nad sprawami wiary, ich świeccy patroni prowadzili narady polityczne, których głównym owocem był projekt konstytucji sejmowej mającej gwarantować protestantom pełne równouprawnienie z katolikami. Ponieważ wszystkie rachuby protestantów w tej mierze, były oparte na domniemanej przychylności Zygmunta Augusta, zwlekającego rzekomo z otwartym poparciem innowierców do czasu zjednoczenia wszystkich ewangelików, misterny plan musiał runąć 67. |
|