Protestantyzm
|
|
PODSUMOWANIESynod Sandomierski i wydarzenia z nim związane były umiejscowione w szerszej płaszczyźnie wydarzeń określonych jako polska reformacja. Ruch reformacyjny na terenie Rzeczpospolitej miał zupełnie inny charakter niż ten w krajach Europy Zachodniej (kraje niemieckie, Szwajcaria). Abstrahując już od tego, iż często uważa się, że wydarzenia w Polsce były echem tego co działo się na zachodzie trzeba powiedzieć o kilku kwestiach. Przede wszystkim w Rzeczpospolitej brakowało reformatora, człowieka, który przez swój autorytet i pewną charyzmę, potrafiłby nadać ruchowi reformacyjnemu pewien jasno określony kierunek. Nie było duchowego "Ojca", kogoś na miarę Lutra, Melanchtona, Zwingliego czy Kalwina. Idee, nauki, które napływały na teren Polski, płynęły z różnych ośrodków reformacyjnych. Miało to wpływ po pierwsze na tworzenie się na terenie Rzeczpospolitej rodzimych ośrodków reformacyjnych związanych z zagranicznymi ale również prowadziło do pewnego wymieszania się poglądów teologicznych na tych terenach. Przykładem tego może być termin "ecclesia reformata" używany w źródłach z tamtej epoki, który określa parafię, kościół, zmodyfikowany w myśl zaleceń nauk reformacyjnych pojętych bardzo ogólnie. W takiej "ecclesia reformata" obowiązki duchownego pełnił często były ksiądz rzymskokatolicki, stając się "ministrem" czyli usługującym- "kaznodzieją szczyrego Słowa Bożego". Mówiąc o polskiej reformacji trzeba zaznaczyć, że miała ona dosyć ostre podejście do rzymskiego katolicyzmu. Taki był przecież charakter tego ruchu, który chciał oczyścić Kościół od naleciałości i "ludzkiej tradycji" (nie mającej wg jego członków żadnego potwierdzenia w Piśmie Św.), a zniekształcającej tylko jego naukę i trzymającej wiernych w niewoli grzechu. O ile tzw. Konfesja Augsburska znalazła swoich zwolenników głównie wśród niemieckiego mieszczaństwa Prus i Wielkopolski, o tyle nie została ona przyjęta w większej części przez szlachtę o protestanckich poglądach zamieszkującą głównie Małopolskę. Skłaniam się ku twierdzeniu, że stało się tak z powodu licznych (jak to określano) pozostałości rzymskokatolickich obecnych w tej konfesji. Stanisław Myszkowski w czasie obrad synodu w Sandomierzu w 1570 r. zwracając się do braci Glicznerów, mówi o "Papismi reliquias", obecnych w Augustanie. Stwierdzenie, że duża część szlachty powierzchownie przyjmowała nauki reformacyjne ze względów koniunkturalnych wydaje się na pewno słuszne. Nie zapominajmy jednak, że również duża część protestanckiej szlachty, a nawet magnaterii była silnie zaangażowana w ruch reformacyjny. Przykładem może być tu stary ród magnacki Myszkowskich, h. Jastrzębiec, a szczególnie linia Marcina Myszkowskiego (ojca Stanisława Myszkowskiego), której członkowie byli zaangażowani w mniejszy lub większy sposób w ruch reformacyjny. Politycznie aktywna szlachta, która przyjęła idee reformacyjne, walczyła na arenie politycznej o sprawy protestanckie. Początkowo szlacheccy patroni bronili swoim plebejskich ministrów, czy podwładnych przed ingerencją ze strony Kościoła Katolickiego. Z czasem coraz wyraźniej słyszalny jest głos różnowierców na sejmach. (np. przedstawienie królowi w Piotrkowie w 1555 r., konfesji będącej próbą credo polskiego protestantyzmu). Zauważalna była aktywność polityczna małopolskiej szlachty, przy jednoczesnym dość powolnym rozwoju organizacyjnym i doktrynalnym Kościoła Reformacyjnego tego regionu. Równocześnie wśród polskich protestantów pojawiała się myśl o zbudowaniu Kościoła Narodowego, niezależnego od Rzymu, z królem jako głową tej instytucji. Myśl ta nieobca była również polskim humanistom. Ideę zwołania soboru narodowego w Polsce po raz pierwszy publicznie przedstawił Andrzej Frycz Modrzewski w dziele Oratio de legationis ad concilum christianum mittendis, wydanym w Krakowie w 1543 r. Zwrócił się w nim do króla z apelem aby przed Soborem Powszechnym w Trydencie zwołał on w Polsce synody diecezjalne i synod prowincjonalny, na które mogliby przybyć różnowiercy. Na synodach tych debatowano by na temat spraw wiary i wybrano delegatów na Sobór Trydencki 1. Na sejmie walnym o soborze narodowym mówiono po raz pierwszy w sposób dość ogólnikowy w roku 1548 2. Szlachta pokładała w takim soborze wielki nadzieje. Miał on załagodzić spory między stanem duchownym i świeckim, np: w sprawie dziesięcin, jurysdykcji sądów duchownych wobec osób świeckich, zajętych przez różnowierców kościołów katolickich. Postulowano wprowadzenie na nim reform kościelnych: komunii pod dwiema postaciami, języków narodowych w liturgii, zniesienia celibatu księży. Zdaniem większości jego zwolenników, sobór nie miał doprowadzić do zerwania z Rzymem, chociaż część protestantów polskich widziała w tym jeden z jego celów 3. Zwolennikiem soboru narodowego zwołanego za zgodą papieża, który doprowadziłby w Polsce do pojednania z protestantami, stał się z czasem także król Zygmunt August. Taką opcję reprezentowała też część biskupów polskich 4. Mimo tego, że Zygmunt August nie opowiedział się za reformacją, część polskich protestantów miała nadzieję, że król w końcu przekona się do idei reformacyjnych. Za podstawę przekonania władcy wielu wysuwało kwestię jedności ogólnoprotestanckiej. W pismach polemicznych często zarzucano różnowiercom ich rozbicie z powodu różnic dogmatycznych. Stąd też wielu przedstawicieli protestanckiej szlachty stawiało właśnie jedność jako warunek rozwoju i umacniania się protestantyzmu, także na arenie politycznej w Rzeczpospolitej. Jak już wspomniałem, najbardziej politycznie aktywna była szlachta Małopolski. Mimo politycznych aspiracji swoich członków Małopolska Wspólnota Reformacyjna nie była kościołem, który miałby ujednoliconą doktrynę i silną organizację kościelną. Tak naprawdę można powiedzieć, że dopiero szukano wzorców teologicznych. Jedynym dość wykrystalizowanym teologicznie i organizacyjnie nurtem w polskiej reformacji była Jednota Braci Czeskich. Teologia tej wspólnoty odpowiadała małopolskim duchownym bardziej niż ta formułowana przez zwolenników Lutra. (Prawdopodobnie ze względu na sformułowania i dogmaty będące w mniemaniu Małopolan, "reliktami katolicyzmu" 5, a obecne w konfesji augsburskiej i codziennej praktyce kościelnej). Kontakty ministrów małopolskich i Jednoty zaowocowały unią w Koźminku w 1555 r. Porozumienie to nie okazało się jednak trwałe być może z powodu jednostronnego narzucenia wpływu Braci Czeskich Małopolanom, jak również z powodu raczej plebejskiego charakteru Jednoty oraz być może zbyt mocnej, silnie akcentowanej karności kościelnej Braci. W każdym bądź razie w poszukiwaniu duchowego autorytetu, Małopolanie zaczęli zwracać się do teologów szwajcarskich, w tym samym czasie kierując oczy na Jana Łaskiego. Bratanek prymasa znany był bowiem ze swojej reformatorskiej działalności w Europie Zachodniej. Przez małopolskich zwolenników reformacji uważany był za odpowiedniego kierownika reformacyjnego Kościoła. Należy również powiedzieć o powiązaniach rodzinnych, które łączyły polskich protestantów z Janem Łaskim. Duże znaczenie miała także opinia przyjaciela całej rodziny Łaskich, Mikołaja Radziwiłła Czarnego, który już w 1550 r. zamierzał sprowadzić Łaskiego na Litwę, a po roku 1555 dążył do nawiązania jak najściślejszych kontaktów między zborami litewskimi i małopolskimi oraz współpracował z różnowiercami w Małopolsce. Decydującym czynnikiem w tej sytuacji było zwrócenie się do Małopolan samego Łaskiego i przesłanie im swojego dziełka o urządzeniu kościoła w Anglii, Pt: "Forma Ac ratio tota ecclesiastici ministeria, in peregrinorum... Ecclesia institutia Londini in Anglia..." (Frankfurt nad Menem 1555), jako propozycji do rozważenia przy organizowaniu kościoła małopolskiego. Jan Łaski przybywając do Polski pod koniec 1556 r. miał zamiar utworzyć Kościół Narodowy o charakterze protestanckim. Od początku jednak dla jego planów brakowało poparcia króla Zygmunta Augusta, na które tak bardzo. Dla swoich planów reformator chciał więc wykorzystać szlachecki ruch egzekucyjny, w który zaangażowanych było wielu protestanckich działaczy politycznych. Sądzę, że Jan Łaski przybył za późno na tereny Rzeczpospolitej, z myślą organizacji kościoła. Wiek reformatora i jego dość słabe zdrowie były niewspółmierne w stosunku do ogromu zadania. Jego pobyt w Polsce trwał około trzech lat. Był to niewątpliwie zbyt krótki okres. Wydaje się ponadto, że ruch reformacyjny rozwijał się najbardziej do lat 50-tych XVI stulecia. Łaski przybył więc za późno. Polski reformator chciał skonsolidować ośrodki reformacyjne istniejące na terenie Rzeczpospolitej. Było to jednak bardzo trudne z powodu ich uzależnienia od tych zagranicą. Plan ten nie został wykonany. Niebawem po śmierci Łaskiego podstawy organizacyjne zboru małopolskiego uległy rozchwianiu. Spory dogmatyczne- hamowane często osobistym autorytetem zmarłego reformatora-po jego zgonie wybuchają z wielką siłą. Wpływa to przede wszystkim na zasadniczą zmianę roli synodów, które tracą charakter instytucji kościelnej o ściśle sprecyzowanych celach i zadaniach, stając się wyłącznie trybuną dyskusyjną albo raczej terenem niegasnących walk i sporów doktrynalnych. Stałe terminy zwoływania synodów w ogóle przestają być respektowane, a od jesieni 1561 r. oficjalnie przerywa się rutynowe protokołowanie obrad. Idee antytrynitarne zyskują coraz więcej zwolenników. Małopolski Kościół Reformacyjny w połowie XVI stulecia nie był silny pod względem dogmatycznym i organizacyjnym. Stąd też coraz mniejsze prawdopodobieństwo istniało, by mógł mieć on wpływ na społeczeństwo Rzeczpospolitej i króla. Brakowało jednolitej doktryny, która spajałaby wszystkie zbory. Ponadto od początku dotkliwie odczuwalny był brak swoistego "Ojca", duchowego autorytetu polskiej reformacji. Myślę, że mógłby być nim Jan Łaski, nazywany przez wielu polskich protestantów "pater noster", ale przybył on na tereny Rzeczpospolitej za późno, ponadto był już w podeszłym wieku i zbyt krótko by zrealizować swoje plany. Wystąpienie Stankara w 1560 r., a następnie śmierć Łaskiego przyczyniły się do tego, że w obozie protestanckim, a praktycznie w Małopolsce zaczynają pojawiać się nurty społecznie i doktrynalnie radykalne. Od 1565 r., jak uważa wielu historyków, utwierdzony zostaje faktyczny rozłam w Małopolskiej Wspólnocie Reformacyjnej, spowodowany naukami antytrynitarnymi.. Rok 1565 jest również charakterystyczny z powodu wzmożenia działań kontrreformacyjnych, których wyrazem jest sprowadzenie zakonu jezuitów do Polski. Lata 1656- 1570 to czas, w którym widoczna jest jednak pewna konsolidacja w obozie protestanckim. Znowu zaczyna być żywa wśród protestantów idea Kościoła Narodowego i "provomendum regni Christi" przez działania na arenie politycznej. Człowiekiem, który stoi na czele politycznie aktywnej szlachty protestanckiej jest późniejszy wojewoda krakowski Stanisław Myszkowski, bratanek Jana Łaskiego . Ten przedstawiciel prastarego rodu herbu Jastrzębiec, którego członkowie, (a szczególnie jedna z jego linii) byli mocno zaangażowani w ruch reformacyjny, wydaje się być spadkobiercą wielkiego reformatora. Stanisław Myszkowski był uważany (najprawdopodobniej słusznie) przez ówczesną opinię katolicką za głównego inicjatora synodu w Sandomierzu i tzw. Zgody Sandomierskiej. Jego współpracownikiem i następcą był Piotr Zborowski, wojewoda sandomierski. Obaj wojewodowie, jak również ich bliscy współpracownicy mieli plan stworzenia Kościoła Narodowego o charakterze protestanckim, na czele którego stałby król, podobnego temu, o którym mówił niegdyś Łaski. Uważam, że plany małopolskich protestantów były jednak dość oddzielone od ówczesnej rzeczywistości
i nie było szansy na ich realizację z kilku powodów. Przede wszystkim idea ta od początku nie miała
poparcia króla. Zygmunt August być może dawał ustnie jakieś mgliste nadzieje ( co zostało omówione
przeze mnie w rozdziale dotyczącym synodu sandomierskiego) ale tak naprawdę nie był przecież ani
zwolennikiem reformacji (co powinno być logicznie głównym powodem działań reformacyjnych) ani
również nie zależało mu tak bardzo na odcięciu się od Rzymu by tworzyć oddzielną organizację kościelną.
(jak zrobił to w Anglii Henryk VIII). Wydaje się, że synod w Sandomierzu z 1570 r. był dziełem spóźnionym. Wydarzenie to jest jednak ciekawe, ponieważ w pewien sposób odzwierciedla to co wydarzyło się w Rzeczpospolitej od początku reformacji aż do 1570 r. Widzimy to przyglądając się tzw. konfesji sandomierskiej, nad którą obradowano w Sandomierzu. Mimo, że nie została ona przyjęta na synodzie za konfesję całego polskiego protestantyzmu, głównie z powodu sprzeciwu Glicznerów, przedstawicieli skrajnego kierunku luterańskiego- flacjanizmu, to uważam, że jest ona w dużym stopniu wyrazem polskiego protestantyzmu z połowy XVI w. (flacjanizm zaczął dominować wśród wielkopolskich luteran dopiero później) Konfesja Sandomierska, mocno antykatolicka, występuje jak to sama określa, przeciwko "rzymskiej" formie kościoła. W konfesji tej zarysowany jest obraz Kościoła Powszechnego, "catholicus et ortodoxus", którego teologia i dogmatyka oparta jest na nauczaniu Pisma Św. Wizja kościoła polskich zwolenników reformacji oparta jest na nauce Jana Łaskiego, który odrzucając dogmatyczne różnice wynikające z różnego rozumienia Biblii przez reformatorów, twierdził, że należy patrzeć przede wszystkim na fundament Kościoła- Jezusa Chrystusa i wykładnię prawdy- Pismo Św., które stoi w nadrzędnej pozycji do pism reformatorów Kościoła. Cechą charakterystyczną polskiej reformacji było swego rodzaju wymieszanie różnych prądów teologicznych. Widać to na przykładzie konfesji przedstawionej w 1555 r., na sejmie w Piotrkowie, będącej pewną kompilacją teologii luterańskiej i nauki Franciszka Stankara. Konfesja ta, sformułowana naprędce na potrzeby chwili przez Stanisława Lutomierskiego, byłego proboszcza konińskiego, była najprawdopodobniej prywatnym wyznaniem wiary tego duchownego. Reformacyjną myśl Lutra "sola scriptura" widać w konfesji sandomierskiej. Taka była również zasada polskich zwolenników reformacji, początkowo byłych księży, którzy starali się reformować swoje parafie we współpracy ze szlacheckimi patronami, tak by nauka tam głoszona mogła być określona jako "szczyre słowo Boże". W zreformowanych kościołach "ecclesia reformata" panowała dość duża różnorodność formy i obrządku. Wśród małopolskich zborów o charakterze zbliżonym raczej do kalwinizmu, istniały parafie, w których nabożeństwa były prowadzone w stylu luterańskim. Erazm Gliczner, późniejszy superintendent wielkopolskich luteran, był swego czasu, jak to określano- ministrem Słowa Bożego, w Małopolsce, w zborze o najprawdopodobniej kalwinistycznym charakterze. Polski kalwinizm różnił się jednak dość od tego zachodniego. Widać to również w konfesji sandomierskiej, której tłumacz złagodził w znaczny sposób niektóre skrajnie kalwinistyczne sformułowania na rzecz tych bardziej umiarkowanych. Pragnienie szukania pewnego wzorca, kośca teologicznego najbardziej zbliżonego do Biblii, a odcinającego się od "rzymskiej dogmatyki i tradycji kościelnej" widzimy w poszukiwaniach konfesyjnych Małopolan. Teologia Jednoty i jej organizacja miały wpływ na polski protestantyzm, będąc przyjęte przez Małopolan w efekcie unii w Koźminku w 1555 r., a także oddziaływując na terenie Wielkopolski. Jakkolwiek Jan Łaski chciał zmodyfikować nieco czesko-braterskie wyznanie i procedurę kościelną tak by usunąć te elementy, które były wg niego pozostałością rzymskiego katolicyzmu. Ciekawy jest fragment diariusza Szymona Teofila Turnowskiego, dotyczący wydarzeń związanych z synodem w Sandomierzu, w którym opisuje on swoją dysputę teologiczną z małopolskim ministrem na temat stosowności klękania w czasie przyjmowania Wieczerzy Pańskiej. Małopolanin przyjmuję argumentację Turnowskiego przemawiającą za tym obyczajem, jednak wyjaśnia, że nie jest to stosowane "aby bałwochwalcy nie mniemali, że my przed chlebem klękamy" 6. To usilne poszukiwanie formy chrześcijaństwa będącejjak najbardziej zbliżonej do modelu biblijnego było w moim mniemaniu cechą charakterystyczną polskiego protestantyzmu do I poł. XVI w. To dlatego ćmielowski minister Witrelin w czasie dysputy na synodzie w Sandomierzu w 1570 r. twierdził, że nie widzi w Piśmie Św., słowa "Trójca Św.", stąd też deklaruje, że nie będzie w ten sposób mówił, jednak uznaje boskość Ojca jak i Syna i Ducha Św. Oraz wzajemną zależność między nimi. Poszukiwanie możliwości zrealizowania ideałów Ewangelii, prowadziło część protestanckiej szlachty z Małopolski do radykalnych społecznie działań, od których odcinali się politycznie aktywni działacze różnowierczy. Wydaje się, że synod w Sandomierzu w 1570 r. i zamierzenia jakie niósł za sobą, były nieadekwatne
do ówczesnej sytuacji, niemożliwe do zrealizowania. Być może wydarzenia te były spóźnione o jakieś
20 lat. Być może doktrynalna zgoda i ustalenie wspólnego stanowiska i konfesji byłyby możliwe,
ale pozostaje to jedynie w sferze domysłów. Być może 20 lat wcześniej wielkopolscy luteranie byliby
bardziej skłonni do ustępstw, ponieważ panowały wśród nich bardziej umiarkowane poglądy teologiczne,
zbliżone w pewnym stopniu do teologii Jednoty i Filipa Melanchtona, akceptowanej przez Małopolan. Jednak
i wówczas widoczne było dość silne uzależnienie od ościennych ośrodków reformacyjnych- morawskiej Jednoty
i Prus Książęcych, których władca książe Albrecht Hohenzollern dążył do narzucenia polskiemu protestantyzmowi
konfesji augsburskiej i wciągnięcia go w orbitę pruskiego luteranizmu. info o autorze: |
|