Misjonarka


Podczas uroczystości z okazji trzeciej rocznicy śmierci Papieża wśród rozmodlonych tłumów spotkałem miłą panią, która w żaden sposób nie utożsamiała się z liczną rzeszą fanatycznych wyznawców szczątków JPII. Owa rzesza jeszcze bardziej nie chciała utożsamić się z nią. Co było widać słychać i czuć...

Na Rynku Głównym w Krakowie 2 kwietnia o godz. 19 rozpoczęło się Oratorium Leśniowskie "Siedem Pieśni Marii" - nadęte dzieło napisane ku czci JPII przez Bartłomieja Gliniaka i Zbigniewa Książka, znanego ze współpracy z Rubikiem. Całe to muzyczne widowisko - mocno na wyrost okrzyknięte "wybitnym" - oraz paskudna tego dnia pogoda nie zapowiadały nadmiaru
pozytywnych atrakcji, dlatego liczba widzów wyraźnie topniała.
Nagle wśród ciżby zauważyłem spore poruszenie oraz siarczyste epitety skierowane w stronę pewnej kobiety. Pani ta odważnie paradowała z transparentem (patrz fot.), na który lwia część otoczenia pluła i prychała, lżąc przy tym niewiastę. Pośpieszyłem sponiewieranej z odsieczą, a przy okazji zaproponowałem rozmowę w spokojniejszym miejscu.
Pani Anna - bo tak ma na imię - rychło zaczęła opowiadać, iż uważa się za bardzo gorliwą katoliczkę i dlatego nie może spokojnie patrzeć na wyświęcanie człowieka, który odpowiada za pedofilię wśród księży. Nie może wprost znieść ubóstwiania kogoś, kto dysponując ogromnym majątkiem, podróżował po świecie, a widząc głód i cierpienie, ograniczał się tylko do pustych haseł i apeli. Nie poważa człowieka, który oficjalnie wspierał prawicowe dyktatury, błogosławiąc ich przywódców
odpowiedzialnych za morderstwa tysięcy ludzi; osobnika, który dopuszczał bałwochwalczy kult, tolerując setki poświęconych
sobie pomników, oraz wypaczył Ewangelię, głosząc w zamian wymyślone przez siebie nauki. Dlatego nasza bohaterka (jak
twierdzi - z miłości do Jezusa) podjęła się niebezpiecznej misji publicznego głoszenia swoich chrześcijańskich, czyli antykościelnych poglądów.
Jak groźne jest to zadanie, przekonała się, będąc w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach. Odbywały się tam właśnie uroczystości ku czci miłosierdzia Bożego, którym przewodził kardynał Dziwisz. Pani Ania na własnej skórze doświadczyła owego "miłosierdzia" w wykonaniu katolickim, gdy została pobita i zelżona przez rozwścieczony tłum, a gdy upadła, zniszczony transparent rzucono jej na twarz. Wcześniej, przed inną katolicką świątynią, podczas mszy została oblana wrzątkiem przez jednego z kapłanów, który następnie wezwał policję i zarzucił jej obrazę uczuć religijnych oraz zakłócanie porządku publicznego. Sprawa trafiła do sadu grodzkiego, który... skazał kobietę na 30 dni ograniczenia wolności..!
Pani Anna, niezrażona tymi perturbacjami, zamierza dalej publicznie głosić swe poglądy, gdyż, jak twierdzi, dostała taka misje
od Boga. A wszelkie upokorzenia i obelgi jeszcze bardziej ja w tym postanowieniu umacniają.
Pożegnałem tę miłą i sympatyczną kobietę, życząc jej wytrwania i przede wszystkim bezpieczeństwa na obranej drodze. Pani Ania uśmiechnęła się, podziękowała serdecznie i podążyła ze swym transparentem na kolejną uroczystość ku czci JPII, gdzie czeka ją następne mordobicie...
Marek Pawłowski (fot. Autor)